Szukałam tego filmu jakiś czas i gdy w końcu udało mi się go zobaczyć (niestety po
angielsku) stwierdziłam, że się lekko zawiodłam. Film nie jest zły, choć trochę zbyt płaczliwy,
ale dla samej muzyki można poświęcić godzinę.
Polecam fanom muzyki.
P.S. Czy tylko ja wyczułam w tym aktorze lekkie podobieństwo do Chrisa Martina? (Nie
mówię tutaj o głosie czy zachowaniu, ale w niektórych momentach jakoś mi go przypominał,
może z wyglądu?).