W filmie najbardziej przeszkadzał mi fakt, że czułam się jakbym była na filmie który już kiedyś widziałam... . Bardzo wyeksploatowane wątki : zemsta za zabójstwo żony/matki/brata/chomika + zły udający dobrego + zbir ze szramą na ryju, połączmy to z nadmiarem filtru typu blue i jednowyrazową miną głównego bohatera. Bardzo mi przeszkadzały wątki poboczne takie jak pokazanie strażników jako absolutnych buraków tylko po to, żeby film był "bardziej męski" ale dla mnie takie zabiegi zamiast ociekać testosteronem odrealniają film... Dodatkowo przeszkadzało mi obsadzenie w kilku rolach bardzo zbliżonych do siebie wyglądem bohaterów (żona tego złego i sekretarka głównego bohatera, Hartnett i jeden ze zbirów, jeden afroamerykanin z "tych złych" (ten chudszy, nie ten krępy) i jeden z ekipy Stathama...Jak dla mnie film przewidywalny, nudny, naciągany.