Pierwsza godzina filmu jest masakryczna - tak potwornie nudna i mecząca, że wzbudza
jedynie chęć wyłączenia odbiornika... Druga, no! Tu jest lepiej ale nie spodziewajmy się
cudów - Trupa nie da się reanimować. Znalazłam w filmie parę miłych i bardzo fajnych
momentów lecz i one nie zrekompensują walki widza z samym sobą o dotrwanie do końca i
niezaśnięcie. Polecam jedynie najwytrwalszym / baaardzo ciekawym lub fanom Julii.
DokŁadnie! Ja zasneŁam po 1h20min filmu...pierwsza poŁowa nuuuuuuuudna!Možna zaoszczedič sobie czasu i obejrzeć sam pobyt na Bali:P
jak dla mnie, to jest filmy wyprodukowany jako swoista psychoterapia dla bogatych amerykańskich rozwódek, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia spowodowane tym że nie potrafią utrzymać stałego związku
zgadzam się.
A do pozostałych : jak was film nudzi, to powiem wam, że książka tysiąc razy gorsza... dotrwałam tylko do części Italia, ale i tak bardzo mnie ta lektura umęczyła.
za wolny....wlecze się....chceli zrobic za bardzo melancholijny, są piękne sceny ciekawe słowa, ale za bardzo od siebie oddalone poprzeplatane długimi męczącymi przerwami
Ja się oczywiście z Wami wszystkim zgadzam - zarzynanie świni - dosłownie i w przenośni ;]
Bardzo dobrze to ujęłaś: "walka widza z samym sobą o dotrwanie do końca". Mniej więcej tak to właśnie u mnie wyglądało.
W ostateczności dałam 3/10. I szczerze przyznaję, że gdyby na ekranie nie pojawił się Javier Bardem i nie rozruszał trochę tej nużącej fabuły, to nie byłabym tak wspaniałomyślna.
Pozdrawiam.
Nie gadajcie tak, nie było tak źle. Nie jest to najlepszy film jaki widziałam, ale mimo wszystko podobały mi się w tym filmie sceny z Włoch, Indii i Bali. Indyjskie wesele, włoski język, medycyna na Bali szkoda, że nie było więcej scen pokazujących kulturę w tych krajach, bo to chyba najbardziej mnie interesowało w tym filmie
Ja przeczytałam najpierw książkę, później obejrzałam film, który wypada bardzo blado. Nijakie dialogi, wyrwane z kontekstu z książki, wybrane epizody, które nie znaczą zbyt wiele, a przejścia z jednej części do drugiej wychodzą jak urwane, nie są płynne. Byłam zaskoczona, jak nagle zobaczyłam Liz w taksówce w Indiach, a potem śmigającą na rowerze na Bali, za każdym razem myślałam, że nadal znajdujemy się w poprzedniej części.
Nie widzę tu w ogóle tej psychoterapii i poszukiwania samej siebie. Ja widzę ten film po prostu jako długą podróż i towarzyszące temu rozważania, które mają niezbyt wiele ciekawego do przekazania nam - widzom.
Julia Roberts zupełnie się nie spisała - jednakowa mimika, zupełnie jakby grała będąc pewna, że jest niezastąpiona.
Podobał mi się Ketut, został przedstawiony tak jak w książce.
Dobrze, że pod koniec filmu pojawił się Javier Bardem, bo inaczej film byłby kompletnie do kitu.