Naprawdę, czy ktoś może to wytłumaczyć? Kanibalizm jako rytuał? Czy... sam nie wiem, nawet nie umiem tego poskładać...
O co chodzi?
Przecież to kupy się nie trzyma, ani jako dramat czyli powiedzmy otarcie się o realność ani jako horror...
Gdyby to brać jak dramat, to po jaką cholerę ten ojciec no i synowie pracowali? A po stracie tej pracy matka robiła lament.
Pomyślmy... po co pracujemy, odrzuciwszy wszystkie niepotrzebne lub mniej zbędne rzeczy pracujemy przede wszystkim by się wyżywić, dopiero na dalszym planie są inne rzeczy takie jak ubiór i inne dobra, instynktu nikt nie oszuka - głód to głód, można ze wszystkiego zrezygnować ale nie z jedzenia... natomiast jeżeli człowiek posunął by się do kanibalizmu jako formy wyżywienia, automatycznie to staje się jego życiowym celem, staje się łowcą, myśliwym by zapewnić sobie /rodzinie/ wyżywienie.... jednak tu chyba bardziej chodzi o jakiś rytuał, który jak sugeruje film stanowi przedłużenie egzystencji rodziny - jakieś fatum czy inna cholera... bo rytuał musi się odbyć o wyznaczonej porze do tego musi ją przeprowadzić "głowa rodziny" itd. to chyba miały być tak naprawdę elementy horroru a raczej jego "motor"...
ja naprawdę nie kumam... ma ktoś jakieś pomysły? bo na pewno nie jest to plastik made in usa, ale może ktoś większą głębie złapał.... może gdyby mieszkało się w meksyku jakiś surrealizm z real życiem by się "wyłapało"? ...