Dwie wariatki, bez zwątpienia.
Rozdarty emocjonalnie mąż.
Zdziecinniały facet, który chce robić za macho-kochanka.
Jego surowa, nadopiekuńcza i bezwzględna matka.
Wszysto bieżemy razem do maszynki, mielimy i otrzymujemy groteskę, podszytą pewnym niedopowiedzeniem, ale też kiczem.
Chyba nie mamy się na tym filmie śmiać, płakać raczej też nie. Więc o co chodzi?
Dla mnie jest to kawał konkretnego dramatu, który niestety (a może i stety) nie mógłby się wydarzyć w realnym życiu.
Cała historia jest jakby wzięta z innego wymiaru, odarta z realizmu, doprawiona słodkimi pioseneczkami.
Postacie są wpuszczone na plan na zasadzie "zobaczymy, jak to się wszystko dalej między nimi potoczy". A toczy się dużo i po dobrym torze.
Ten film ogląda się z dużym zainteresowaniem (chyba nikt na Filmweb'ie nie zarzuci, że "Jestem twój" jest nudny),
ale też rosnącym poczuciem zagrożenia, że nie wszystko pójdzie tak, jak sobie o akcji myślimy.
Miłe uczucie zaskoczenia dostarcza nerwowa, mocna końcówka.
Polecam ten film, ale należy podejść do niego z dystansem. Jest dziwny, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.