Dlaczego prawie wszyscy bohaterowie tolerowali ten potok wyzwisk i innego błota wydobywający się z ust ojca? Czym sobie zasłużył na to, że nie dość, że nie zostawili go samemu sobie, to jeszcze naprawdę starali się być dla niego czuli i kochający, tak jakby wcale nie niszczył wszystkiego dokoła siebie? Bo przecież to nie wina demencji, wg retrospekcji zawsze był zwykłym dupkiem. Dzieci byłyby całkowicie usprawiedliwione ucinając kontakt z tak toksyczną osobą.
Chyba dlatego, że o ile mogę to zrozumieć z trailera, syn wybrał pogodzenie się z ojcem i wybaczenie mu, a to robi się dla siebie, z pozycji dojrzałego dorosłego, a nie skrzywdzonego dziecka. Nie każdy może i chce lub nawet powinien to zrobić, ale taki może być wybór.
To właśnie demencja chroni ojca przed należnymi reakcjami na jego zachowanie. Poza tym w filmie kilka razy pada sugestia, że wcześniej te reakcje były i niczego w ojcu nie zmieniały, a tylko wiele emocjonalnie kosztowały syna. Plus życiowy argument: tak to jest, że im bliżej końca życia rodzica, wiele mu wybaczamy, przełykamy i jakoś próbujemy być przy nim mimo tego, co było, a nawet czasem mimo tego, co jest.
N szczęście pojawiła się kulminacyjna scena, w której wreszcie wykrzyczał cały swój ból. Ludzie często pozwalają tłamsić się i niszczyć rodzicom (szczególnie starym), bo jest taki nakaz społeczny. A może też przez cały czas mają nadzieję, że jednak przez swoją troskę coś zmienią. Ale to ułuda. Ludzie na starość wcale nie stają się łagodniejsi, mądrzejsi. Wręcz przeciwnie. I za swoje kończące się, często niezbyt udane życie winią wszystkich naokoło tylko nie siebie.