Doskonały, prosty i zaskakujący film. Jeden z lepszych melodramatów jakie widziałem, który mogę zaklasyfikować tuż za Między słowami i Pożegnaniem z Afryką. Jedynym minusem tego filmu jest zakończenie, które nie przypadło mi do gustu, bo odniosłem wrażenie, że dominująca na przestrzeni całego filmu niespieszna narracja zostaje zbyt szybko przerwana sceną finałową.
Największym plusem natomiast jest Mia Farrow, która stworzyła naprawdę hipnotyzującą postać, a ta jej niekonwencjonalna uroda i miły głos , tylko jej w tym pomagały. Dopiero w tym filmie (widziałem kilka Allena z jej udziałem) naprawdę mnie urzekła. Dustin natomiast jak to Dustin - świetnie jak zwykle, ale w "John i Mary" pierwsze skrzypce gra pani Farrow.
Trzeba zobaczyć.