Jest tu kilka niedociągnięć i niedokończonych wątków (np. czy mała dziewczynka była klonem swojej opiekunki? ), ale to, co mi się spodobało, to przedstawienie dinozaurów w innym świetle niż chociażby w Jurassic Park, gdzie były podziwiane ale wszyscy się ich bali :-). Z jednej strony mamy aspekt "ekologiczny" - są to istoty, które trzeba uratować ponieważ są potrzebne przyszłym pokoleniom w równym stopniu co tygrysy czy wieloryby. Z drugiej strony - nie one stanowią zagrożenie, ale natura (wulkan), i sam człowiek. Dlatego, nawet mimo obecności na ekranie co groźniejszych gatunków, autentycznie żałuję że ich już nie ma. Gra na emocjach? Być może, Hollywood czuwa nawet przy takich produkcjach ;-)