Niestety, ale podsumowanie drugiej (i pierwszej) trylogii wyszło beznadziejnie. Scenariusz denny i przewidywalny aż do bólu, a efekty specjalne robione jeszcze na Amidze 500. Już nie tylko Owen umie zatrzymać ręką każdy gatunek, który akurat się nawinie (moc zapożyczyli pewnie od Jedi). Irytujące jest też to, że gdziekolwiek nie polezą, to wszędzie na coś trafiają. Oczywiście dinozaury potrafią tak się maskować, że wyrastają nagle 3 metry przed bohaterami, a wielotonowe monstra zaczynają być słyszalne dopiero w zasięgu wzroku, bo wcześniej chyba idą na palcach i w bamboszach.
Z głównych postaci broni się chyba tylko Grant. Na dodatek świetnie się trzyma. Bardzo zawodzi Malcolm, bo ostro przesadzili z tym jego marudzeniem.
Generalnie dłużyzna, nuda i kiepskie efekty.
Lepiej opowiedz o tym jak Twój stary w II połowie lat 40-tych z karabinem w ręku polował na patriotów sprzeciwiających się stalinizacji Polski.