Świetny scenariusz, dobór aktorów i gra aktorów (brawurowa i dobra kreacja Omara Sy i jego filmowej córki), świetna muzyka (piosenki m.in.: Arthur Lee z 1972 r. ["Everybody's Gotta Live"], idealnie dobrana tekstem i nastrojem do sytuacji na ekranie. Film bawi, wzrusza, daje do myślenia, chociaż jest dobrą rozrywką dla każdego za wyjątkiem "zrzędliwych narzekaczy" z FW!
PS. Piosenka "Everybody's Gotta live", zapomnianego gitarzysty Arthura Lee, z USA z płyty "Vindicator" 72' (muzyka, porównywanego do Jimi Hendrixa - nie całkiem jak JH - inaczej - grał hard & heavy i piosenki łagodne, refleksyjne.
Everybody's gotta live
And everybody's gonna die
Everybody's gotta live
I think you know the reason why
Sometime I know it gets so good
Then it gets, it gets pretty rough
But when I have you in my arms baby
You know I just can't, I just can't get enough
(...)