Niestety, poziom polskiego kina można porównać z beznamiętną, monotonną równiną a miejscami nawet z depresją. I nawet szeroko rozdmuchiwane tzw. kino off'owe nie ratuje, bo samo stało się takie równinne. Najlepszym przykładem Kallafiorr. Zaczynam odnosić takie paskudne wrażenie, że jak w filmie co 30 sekund nie pada jakieś "kurwa" albo "spierdalaj" to on już nie ma nigdzie racji bytu, ani w kinie ani w tv. Chciałabym myśleć inaczej ale niedawno zakończony I festiwal polskiego kina niezależnego w dwójce pozbawił mnie złudzeń. Na 5 pokazanych filmów tylko jeden - Złom - zasługiwał na uwagę i to jest moje małe światełko w tym syfie wydumanego POLSKIEGO KINA NIEZALEŻNEGO (?).