poniekąd się z Tobą zgodzę. Jackie Chan był fenomenalny, jedna z nielicznych ról, gdzie "zagrał", a nie pokazał, że dobrze walczy. Jak dla mnie mały Jaden świetnie sprawdził się w roli chłopca - Dre. nie wiem, dlaczego ludzie ciągle mówią, że zagrał dzięki rodzicom i nic nie osiągnął, bo ma sławnych rodziców. dla mnie wyrośnie na całkiem dobrego aktora.
w filmie podobała mi się strasznie muzyka, zwłaszcza w finale. chwyta za serce.

a co do Biberka - zupełnie się zgadzam. jedna wielka masakra.

Ja powiem tak, tu drażni postać chłopca murzynka który ładnie tańczy, ma ładną twarz i ma ładny kaloryfer na brzuchu...

Po prostu przesada, dzieciaki przedstawieni są jako mali terminatorzy z zapędami morderców którzy mają umiejętności wyższe niż ich mistrz.

Super ewolucje dzieciaka który ćwiczy kilka miesięcy albo mniej kung fu, a na końcu bawi się w minimistrza udającego węża... to było żenujące.

Lubię ten film za klimat, podejście, jackiego... ale kung fu to nie zajebiście szybkie ruchy, kung fu, to kwestia unikania i zadawania ciosów, a nie ekstra ewolucji, ciosów zadawanych w szybkim tempie, lubię matrix bo tam nie udawano że walczą kung fu, tylko wszystko było choreografią, a tu wciskaną kung fu tam gdzie go nie było.

Bodajże dwa sensowne walki były, czyli pierwsza walka czarnulka, jackie vs dzieciaki, oraz jak mistrz uderza w twarz ucznia, bo reszta to kit wciskany z mocą pudziana :D