wszystko, co tu napisali mniej i bardziej zachwyceni widzowie to w zasadzie prawda. Trzeba jednak dodać jeden istotny szczegół. Tak zwana kameralność filmu jest tu nadużywana aż do bólu. W filmie przez większą jego część właściwie nic się nie dzieje. Realizatorzy starali się jedynie w tym czasie ukazać (moim zdaniem - mało udanie) rozterki ludzi z góry skazanych na śmierć i próbujących w tych warunkach normalnie żyć. Poza tym w filmie są chyba istotne przekłamania historyczne. Jakoś nie słyszałem i nie czytałem, aby w getcie ( w domyśle, chyba warszawskim) jeden Żyd mieszkał wygodnie i samotnie w obszernym, nieźle urządzonym mieszkaniu. Ze wspomnień i filmów wynika raczej, że getto było (przynajmniej w tym czasie) niemiłosiernie przeludnione, a ludzie "mieszkali" jeden na drugim. Więc w końcu jak to było... ? Film mnie nie zachwycił, dopiero sama końcówka przykuwa widza do ekranu.
W wielu filmach nic sie nie dzieje. Mimo to sa piekne. Film nie jest dokumentem, zeby oceniac jego przeklamania historyczne.
Potwierdzam, że tak jest. Część "filmów, w których nic się nie dzieje" i tak jest piękna. Ten film akurat (moim zdaniem) taki nie jest. Jest po prostu nudny. Z drugim Twoim poglądem absolutnie się nie zgadzam. Owszem, film nie jest dokumentem, ale to nie powód, aby przekłamywać w nim znane i uznane, dawno już wyjaśnione fakty historyczne. To już jest manipulacja, którą zawsze stosuje się w określonym celu. Na to nie może być zgody. Oczywiście, nie jest manipulacją próba interpretacji zdarzeń historycznych, które nie zostały jeszcze do końca wyjaśnione. W tym przypadku to po prostu poszukiwanie prawdy.
Każdy film fabularny, traktujący o historii, w mniejszym lub większym stopniu "przekłamuje" historię. W Braveheart historycy doszukali się ok. 180 istotnych błędów. Mimo to zadaniem filmu historycznego nie jest dbanie o szczegóły, a zachowanie ducha epoki, a ponadto, wzbudzenie zainteresowania historią. Osoba, której spodoba się dany film, być może poczyta sobie jakieś teksty historyków na tematy, które ten film podnosi.
Ok, ale są różne "typy przekłamań". Mogę zrozumieć przekłamania historyczne w filmie wynikające z braku źródeł, a nawet z nonszalancji twórców filmu (bo im się nie chciało sięgnąć do źródeł i sprawdzić, jak było w rzeczywistości). I nie chodzi tu wcale o dbanie o szczegóły, choć i to jest czasami bardzo ważne. W ostatnim filmie historycznym, który widziałem (Śmierć Zygielbojma") nie ma przekłamań, a jego twórcy starali się wiernie odwzorować fakty. Rozumiem jednak, że oprócz faktów historycznych są - m.in. w tym filmie - sceny, w których autorzy musieli improwizować, bo nie da się wiernie odwzorować sposobów zachowania,gestów, dialogów itp. Nie jest to tutaj w końcu potrzebne. I to jest pole dla odpowiedzialnych artystów kina i nikt nie powinien im w takich przypadkach zarzucać przekłamań. Ale gdy sobie przypomnę taki film amerykański, jak "Piętno" lub "Arytmetyka diabła" to tam przedstawienie realiów historycznych to jawna kpina z widza., szczególnie młodego, słabo orientującego się w historii. I nie chodzi tu absolutnie o dbanie o szczegóły, tylko właśnie o zachowanie ducha epoki, która tak się ma w tych filmach do rzeczywistości, jak smok wawelski do prawdziwych dinozaurów. Nie lubię takich infantylnych, przekłamanych filmów "historycznych".
Dotychczas wypowiadałem się, nie obejrzawszy filmu. Nadrobiłem jednak zaległości i muszę bronić tego filmu. Oddaje bardzo dobrze "ducha epoki". Bohaterowie żyją w ciągłym strachu, są kłębkami nerwów. Główny bohater próbuje pocieszać innych, choć nie potrafi, sam powoli popada w obłęd, co język filmowy świetnie odwzorowuje. Bardzo ładne kadrowanie i zmiany ostrości są właściwymi narzędziami do oddania ciasnoty wnętrz i uświadomienia, że getto było więzieniem. Do tego dialogi, często pourywane, zakończone elipsą, bo bohaterowie nie są już w stanie artykułować swoich emocji. Tak więc mimo że się niewiele dzieje, jeśli wziąć za kryterium tradycyjnie pojmowaną akcję, to dzieje się dużo w psychice postaci, która jest w tym filmie zręcznie ujęta. Jeśli Cię to interesuje, to na temat "przekłamań" i wiarygodności fabularnych filmów historycznych polecam teksty Roberta Rosenstona, historyka i filmoznawcy, który twierdzi, że zadaniem takiego filmu nie jest wierna rekonstrukcja rzeczywistości, a oddanie ducha epoki i wzbudzenie zainteresowania historią.
Ok, ale ja nie kwestionuję trafności oddania "ducha epoki" w tym filmie, lecz napisałem tylko, że jest nudny :-)
Dla mnie oglądanie ludzi na skraju załamania nerwowego nie było nuda. Choć przyznam, że e polski j kinematografii powstało wiele ciekawszych dzieł na temat Holokaustu
Śmierć Zygielbojma chętnie obejrzę, choć pozytywnych recenzji na temat tego filmu nie pamiętam.