To drugi film tego reżysera, który widziałem i muszę przyznać, że podobnie jak w "Ludziach z północy", tu też doświadczyłem swoistego zadziwienia, oczywiście w tym dobrym sensie. Fabuła jest mniej zakręcona, niż w "Ludziach...", dość ciekawa. Mi osobiście skojarzyło się z widzianym wcześniej Stranger Than Fiction. Podobny motyw, poza tym filmy praktycznie ukazały się w tym samym czasie, z tym, że Kelner był i jest nadal mniej znany, tzn. rozreklamowany. A szkoda, bo film jest ciekawy, momentami śmieszny i generalnie jest nad czym pomyśleć. Polecam!
Momentami faktycznie zabawny, ale gubi sens w potoku przypadkowych gagów. Pod koniec dłuży się i zmierza do nikąd. Rozczarowuje.
"gubi sens w potoku przypadkowych gagów. Pod koniec dłuży się i zmierza donikąd. Rozczarowuje" - i tak właśnie bywa w życiu. Pod tym względem uważam ten obraz (przynajmniej znaczeniowo) za lepszy i bardziej wymowny, choć może mniej klarowny, niż "Stranger Than Fiction". W pełni subiektywna opinia ;)
P.S.
Zadziwiające, że odpisuję na posta akurat teraz, podczas lektury "Gry w klasy". Polecam! jako znakomite dopełnienie (może nawet spełnienie) problematyki doświadczania codzienności w kategoriach postmodernistycznych.
Ale zakończenie jest znakomite :)
W zasadzie na 6, ale dodaję gwiazdkę za sceny z "byznesmenami".