Pomimo mieszanych uczuć co do tego filmu to jednak uważam, że nieźle wpisuje się w
dzisiejszą popkulturę jako pastisz archetypu komiksowego superbohatera, szczególnie teraz
gdy czeka nas znowu wysyp drużyn superbohaterów (Guardians of the Galaxy, Avengers 2,
Justice League-ich logo było nawet podobne, ktoś tu balansował na granicy pozwu o prawa
autorskie :P). Najwięcej na tym filmie traca ludzie nie zorientowani w temacie komiksów
ponieważ nie załapią zbytnio odniesień do komiksów ( jęsli wydaje Ci się że wystarczy
oglądnąć trylogie Nolana i avengersów to jesteś w błędzie) i samo to będzie powodować u
widza irytację z racji tego że cały film jest na tej popkulturalnej osi osadzony.
Do aktorstwa nie ma się co przyczepiać, na kolana nie powala ale jest na przyzwoitym
poziomie, tak samo scenariusz (oczywiście kilka przegięć i przerysowań się zdażyło ale
zakładam że było to celowe).
Nie rozumiem dlaczego ludzie mają pretensje, że humor już nie taki lekki i cięższa atmosfera
filmu- czy ktoś wam zrobił lobotomię przed wejściem na salę kinową? W pierwszej części
główny bohater jest nastolatkiem a całą rzecz z superbohaterami traktuje jako zabawę do póki
nie ginie Big Daddy, na początku drugiej części reżyser wyraźnie zaznacza że w tym filmie
podejscie do sprawy będzie poważniejsze (bohater ma już 20 lat więc chyba powinien być
doroślejszy). Ogólnie rozwój bohatera przebiega dość szybko ale jak na tego typu film jest ok,
podoba mi się jak reżyser scalił motywy ze spider- mana , batmana, supermana, daredevila,
venoma itd. Jak dla mnie bardzo udana kontynuacja i pozycja obowiązkowa dla każdego fana
komiksów.

7/10

PS. Jim Carrey pasował idealnie do tej roli a jeśli ktoś się spodziewał Bruce'a
Wszechmogącego to niech idzie oglądać High School Musical- tam nie ma przemocy ;)