W sumie to nie wiem, czy większym szajbusem był ten ojciec, czy może matka wiedząca co się dzieje i siedząca dobrowolnie w tym odosobnieniu. I jeszcze te ich określenia: zombie, klawiatura... Film do tego stopnia stopił mi mózg, że zacząłem się głupio śmiać, gdy koleś kupił ryby, wrzucił je do basenu, a następnie zaczął łowić. Po tym obrazie można nabawić się schizofrenii.
Gdy zobaczylam tanczaca corke ktora w porywach plasu wyrabiala bylejakie ruchy to zaczelam sie smiac, i zaczelam sie tez zastanawiac jak oni w tamtej chwili wytrzymywali na planie filmowym bez smiechu.
film jest ogolnie do smiechu bo te glupoty co oni wmawiali dzieciom byly straszne, przesadzone, to by sie nigdy nie udalo ze do okolo 20 roku zycia te dzieci sie polapaly we wszystkim