Remake wypada słabiutko w porównaniu z oryginałem, ba nawet z wersją z 1976. Natomiast film na pewno będzie podobał się dzieciom. Ilością "potworów" pojawiających się w filmie można by obdzielić Jurassic Park, Godzillę i Konga.
Ilość efektów specjalnych i komputerowej sieczki jest przytłaczająca i irytująca.
Z klimatycznej opowieści o wielkiej małpie zrobił się jakiś cyrk jurajski.
Dzieckiem nie jestem, skończyłem już 34 lata, za to filmów w swoim życiu widziałem blisko 6 tyś. i muszę przyznać, że wersja z roku 1933 wygląda karykaturalnie, ta z roku z 1976 z młodą Jessica Lang bardzo przypomina wersje Jacksona. Tyle, że tu jest bardziej rozwinięta fabuła i lepsze aktorstwo...:-)
Drogi "filmłebowiczu", nie mówiłem że film będzie podobał się TYLKO dzieciom. Inna sprawa wieku 34 lat też można być dzieckiem. Skończyłeś DOPIERO 34 lata, więc nie licytuj się wiekiem i liczbą filmów, bo to średni argument, a moje statystyki w tym zakresie są dużo wyższe.
"Wersja z roku 1933 wygląda karykaturalnie" - może teraz, ale na pewno nie wyglądała tak w roku 1933, i z perspektywy tej daty powinno się rozpatrywać ten obraz, stworzony przez tatę Joe Alexa.
Rozwinięta fabuła Jacksona to niestety więcej "potworów" i komputera.
Dwa wcześniejsze Kongi miały swój klimat, tu zamieniony na rzecz "przygodówki" ala Indiana J.
Tylko, że...po pierwsze nie znam nikogo z moich rówieśników, kto by obejrzał taką ilość filmów, po drugie mieszkam od urodzenia w Warszawie, a tu było zawsze pełno kin, kaset vhs i ogólnie dostęp do kultury był, jest i będzie większy niż w innych miastach w naszym kraju. Po trzecie i ostatnie, grafika komputerowa w dzisiejszych czasach to norma, ważne żeby nie przesadzić z nią. P.S. ja uwielbiam całą serię Indiana Jones, bo to moje dzieciństwo...:-)
P.S. "Skończyłeś DOPIERO 34 lata, więc nie licytuj się wiekiem i liczbą filmów, bo to średni argument, a moje statystyki w tym zakresie są dużo wyższe." Mam rozumieć, że jest Pan człowiekiem w wieku mojego ojca lub starszym i ma min. 65 lat? To samo, że widział Pan więcej niż sześć tysięcy filmów, mimo iż ocenił ich tu Pan niespełna tysiąc?...:-(
Drogi "filmłebowiczu", miejsce zamieszkania i liczba obejrzanych filmów nie maja znaczenia przy dyskusji na temat danego filmu. Można np. obejrzeć parę tys filmów i żadnego dobrego. Ale zamiast o filmie rozmawiamy o dostępie do kultury. Zapewniam cię że w innych miastach, w tym i w moim też było dużo kin, trzy z nich prowadziły wieczorne przeglądy filmów wybranych reżyserów, odbywał się Międzynarodowy Festiwal Filmowy, inny odbywa się cały czas, zawsze istniały DKFy, sam na jednym z nich "puściłem" ponad 700 filmów, były słynne 48 godzinne maratony (np 20 horrorów:) a w latach 80tych chodziło się do kina prawie codziennie!... więc bez Warszawy też można jakoś do tej Kultury dotrzeć:)
Ps.To że oceniłem niespełna tysiąc nie świadczy o liczbie filmów które widziałem. To nie wyścigi. Oceniłem jakiś procent filmów które lubię albo są ważne dla historii kina...
Primo Drogi Panie, to napisałem o latach 80-tych w których urodziłem się i wcześniejszych czasach PRL, gdzie poza Warszawą nie było tak różowo z filmami. Dwu dniowego maratonu nie zaliczyłem, ale dniowe maratony z filmami Kurosawy, Jarmusha i Benigniego, owszem. Secundo, wiadomo, że w latach świetności VHS, ponad połowa filmów to klasa B i C, ale zdarzały się perełki. Tertio, "King Kong" z lat 30-tych wtedy może i był wielkim przedsięwzięciem dla ekipy filmowej oraz wielkim wydarzeniem dla widowni, ale niestety dziś jedynie budzi w wielu kinomanach jak moja skromna osoba, jedynie uśmiech na twarzy...:-)
Jak już wspomniałem wcześniej, moja wypowiedż dotyczyła Konga, a nie dostępu miast i wsi do kultury w czasach PRLu, ilości obejrzanych filmów i innych danych liczbowych, więc skoncentrujmy się na omawianiu filmu.
Tak, King Kong był wydarzeniem dla widowni, podobał się i proponuję następnym razem, projekcję tego lub innego równie wiekowego obrazu obejrzeć z perspektywy czasu (w jakim powstał) a nie ironicznego dystansu.
Ale oczywiście szanuje twoje zdanie na ten temat, drogi kolego (byłoby nudno gdyby wszyscy lubili to samo).
Ps..."budzi uśmiech".. - Uśmiech na twarzy, to oprócz zdrowia rzecz najważniejsza :)
Pozdrawiam.
Są stare filmy, które kocham, np. te z epoki niemego kina z Charlie Chaplinem i Busterem Keatonem, niestety pierwsze Kongi oraz inne kino s.f jak i fantasy z tamtych czasów było, jest i będzie śmieszne dla nas, ludzi XXI w. P.S. uśmiech na twarzy sprawia, że ludzie są zdrowsi, a przez to szczęśliwszy. Najważniejsza jednak jest wiara w lepsze jutro...:-)
Ja jestem bardziej z XX wieku :) i te filmy są dla mnie bardziej piękne niż śmieszne, może trochę archaiczne i zabawne dziś, fakt, ale taki ich urok...
Ps. Na koniec coś co pewnie wzbudzi twój uśmiech (fantasy i świetne efekty w postaci animacji) z 1908 najbardziej znanego i cenionego hiszpańskiego mistrza iluzji Segundo de Chomón.
http://www.filmweb.pl/film/L'Araign%C3%A9e+d'or-1909-358638
"L'ARAIGNÉE D'OR" (The Gold Spider)
jest na YT https://www.youtube.com/watch?v=NQU_4HYCzEs
Ja urodziłem się, co prawda w schyłkowej epoce PRL-u, rocznik 81, ale jeszcze bardzo dobrze pamiętam tamte lata. Nie mniej jednak albo coś jest dobre albo nie, tamte filmy s.f i fantasy dziś są z deka żenujące i tyle w temacie ode mnie...:-)
P.S. nie jestem laikiem światowego kina, nie jestem też koneserem, ale to że mam 34 lata nie oznacza, że nie znam takich klasyków. A propos po prostu mam inne gusta, pozdrawiam...:-)
Niektóre z tych filmów są bardzo dobre i dobre pozostaną. Są dziś absolutną klasyką i lekturą obowiązkową dla każdego kinomana (fakt że dzieci się wiercą na tych filmach)....
LE VOYAGE DANS LA LUNE
EXCURSION DANS LA LUNE
LE VOYAGE A TRAVERS L'IMPOSSIBLE
LE ROYAUME DES FÉES
LES QUATRE CENTS FARCES DU DIABLE
itd
Jak ktoś jest fanem fantasy i s.f czemu nie, nie mniej jednak ja lubię bardziej filmy przygodowe i adaptacje filmowe komiksów...:-)
Człowieku zanim się wypowiedziałeś należało oglądnąć wszystkie wcześniejsze wersje King Konga a co najważniejsze jego pierwowzór z 33 roku. King Kong Jacksona to wierna kopia pierwowzoru stworzona mistrzowsko.
Nie rozśmieszaj mnie. Widziałem te wersje po kilka/kilkanaście razy przez lata. Na Kongu 76 byłem w kinie na początku lat 80-tych.
W jedynce pojawiają się potwory, nawet sporo... ale nie z taką częstotliwością i nachalnością, a w tym filmie po prostu irytują, film jest też przeładowany efektami komp. Jest to taki zwyczajny familijny komercyjniak, , ale ty chyba lubisz takie niezbyt ambitne kolorowe bajki dla dzieci i młodzieży np: Edward Nożycoręki (brrrr), Marsjanie atakują!, Charlie i fabryka czekolady, Alicja w Krainie Czarów itd itd
Przeładowany efektami komputerowymi hahaha teraz wszystkie filmy współczesne są przeładowane efektami komputerowymi śmieszny człowieczku, poza tym wersja z 33 to również jak na tamte lata komercyjna opowieść również jak na tamte czasy przeładowana efektami, tak Jackson dołożył sporo scen bo miał taką możliwość niestety w latach 33 aż takich możliwości technicznych może się i nie miało ale też wszystko zależy od budżetu więc nie wypisuj bzdur. Narx
"teraz wszystkie filmy współczesne są przeładowane efektami komputerowymi"
Wszystkie które ty oglądasz. Są jeszcze twórcy którzy stawiają na treść a nie na kompa.
Jedynka nie jest przeładowana, a proporcja jest wyważona. To że masz inne zdanie, nie znaczy że możesz tu błyszczeć brakiem kultury i mnie obrażać. Jeśli chcesz mnie obrażać, umówmy się na ulicy i porozmawiamy inaczej.
"Ja jednak zostaje przy swoim" (cyt: Pszoniak - Ziemia obiecana)
Nie wszystkie które oglądam ale wszystkie które wymagają stworzenia czegoś co w gruncie rzeczy nie istnieje realnie ja również zostaję przy swoim King Kong Jacksona trwa ponad 3 godziny i czas zupełnie się nie dłuży i w przeciągu tego czasu również wszystko elegancko jest wyważone to po prostu rozszerzona wersja King Konga z lat 30 o nowe sceny poza tym twoje argumenty są nieprzekonujące w założonym temacie... Kończę na tym samym dyskusję z tobą.
Moje argumenty nie miały nikogo do niczego przekonać. To tylko i wyłącznie moje zdanie, ale ciesze się że zaczynasz rozumieć że każdy ma prawo do swojej prywatnej, osobistej oceny każdego filmu. I zawsze coś jednej osobie będzie się podobać innej - nie.
Ps. Żeby kręcić ponad 3 godzinny film, trzeba mieć solidnej treści na te 3h, jak np. Has w "Rękopisie", tak wychodzą takie cuda.
Ojjj Rękopis znaleziony w Saragossie to jeden z nielicznych kultowych arcydzieł polskiego kina a King Kong to dwa zupełnie inne światy i muszę ci przyznać rację jeśli chodzi o mój niekulturalny sposób wymiany słów. Przepraszam najmocniej Ciebie, czasem wiele piszę zamiast wpierw pomyśleć nad stylistyką i wyrazem.
Miło w dzisiejszych czasach słyszeć słowa samokrytyki. To rzadkość i wymaga odwagi. Przeprosiny przyjęte :)
A co do X MUZY to chciałem zauważyć że "Rękopis" to kultowe arcydzieło światowego nie tylko polskiego kina ;) A tych nielicznych jak piszesz, było trochę w czasach kiedy polski film był potęgą i kasował wszystkie festiwale filmowe (oprócz Oskarów ale kto by się tam oglądał na nadmuchany Hollywood). Trochę szkoda że już prawie nikt tego nie pamięta.
A było tego dużo. To kilka moich ulubionych:
1957 - KANAŁ - MFF Cannes, MFF Ibadan, MFF Rio de Janeiro, ŚFMiS Moskwa
1958 - EWA CHCE SPAĆ - MFF w San Sebastián (wygrana + 2 inne), MFF Mar del Plata (Najlepszy film)
1959 - POŻEGNANIA - MFF Locarno (nagroda FIPRESCI)
1959 - BIAŁY NIEDŻWIEDŻ - MFF Edynburg (dyplom lub wyróżnienie - nie pamiętam)
1959 - EROICA - MFF Mar del Plata (najlepszy film, scenariusz, Nagr. FIPRESCI)
1959 - ZAMACH - MFF San Sebastian (nagr. FIPRESCI, za scenariusz), MFF Mar del Plata (film, scenariusz), FFF Meksyk , FF Guadaljara, MFF o Ruchu Oporu Cuneo (Złoty Medal)
1959 - POCIĄG - MFF Wenecja (nagr. dla J.Kawalerowicza, Lucyna Winnickiej)
1959 - POPIÓŁ I DIAMENT - MFF: Wenecja, Vancouver, Ibadan, Addis Abeba ; Srebrny Laur ;
Nagr. Czechosłowackiej Krytyki Film. ; Nagr. Zachodnioniemieckiej Krytyki Film. ; Ewa Krzyżewska - Kryształowa Gwiazda (Nagr. Francuskiej Akademii Filmowej)
1960 - MATKA JOANNA OD ANIOŁÓW - MFF: Cannes, Oberhausen, Panama (Lucyna Winnicka, Anna Ciepielewska, Zygmunt Zintel - nagr."Tribunascope"); Lucyna Winnicka - Kryształowa Gwiazda (Nagr. Francuskiej Akademii Filmowej)
1960 - ZEZOWATE SZCZĘŚCIE - MFF Edynburg (Dyplom)
1961 - ODWIEDZINY PREZYDENTA - MFF San Sebastián (Srebrna Muszla, nagroda OCIC, nagr. hiszpańskich DKF, nagr. za reżyserię), FFF Acapulco
1961- NÓŻ W WODZIE - MFF: Wenecja, Prades, Teheran, Oberhausen, Panama; Oscar (nomin.)
1961 - LUDZIE Z POCIĄGU - MFF Locarno (Srebrny Żagiel)
1961 - NIEWINNI CZARODZIEJE - MFF Edynburg (dyplom)
1961 - DO WIDZENIA, DO JUTRA... - MFF Stradford, MFF Melbourne
1962 - ZADUSZKI - MTF Mannheim (nagroda specjalna)
1963 - PASAŻERKA - MFF: Cannes, Wenecja, Los Alamos (A. Ciepielewska), , Nagr. Związku Krytyków Finlandii, Syrenka Warszawska, Nagr. Państwowa II stopnia (A. Śląska).
JAK BYĆ KOCHANĄ - MFF San Francisco ("Złote Wrota", nagr. za scenariusz, najlepszą rolę kobiecą), MFF Cork (dyplom), MFF Bejrut (nagroda FIPRESCI) + polskie nagrody
1964 - RĘKOPIS ZNALEZIONY W SARAGOSSIE - MFF: Edynburg, San Sebastian, MFF Fantast. i Grozy Sitges, Nagr. Krytyki Hiszpańskiej
1965 - MFF San Sebastián (wygrana)
1967 - ŻYWOT MATEUSZA - MFF: Cannes, Chicago, Valladolid, Kolombo, Adelaide,
1967 - JOWITA - MFF San Sebastian (nagr. za reżyserię, nagr. OCIC)
pzdr.
Zdecydowanie :) a jeśli chodzi zaś o Oscary to w moim odczuciu to żaden prestiżowy festiwal to tylko Amerykanie nagradzają swoje gnioty a to że są jeszcze takie kategorie jak np. najlepszy film nieanglojęzyczny itp. to taki pusty dodatek, dla mnie ważniejszą rolę odgrywają Europejskie Nagrody Filmowe czy też Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie a także Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes.