Gdzieś tam jest schowana za mgłą Skull Island i jej dziki , prehistoryczny świat. Władcą tego świata jest tajemnicza, antyczna, potężna istota, ostatnia ze swojego rodzaju, czczona przez tubylcze plemię jako bóstwo...
W Nowym Jorku lat trzydziestych przeznaczenie skinie na delikatną blondynkę, Ann Darrow.
Losy tych dwojga przetną się i splotą, odmieniając wszystko.
Film to remake klasyka z 1933. Jest też jego wielkim hołdem. Zarazem opowiada jednak całkiem inną historię, bohaterowie są inni, inne są relacje między nimi. Kong nie jest bezmyślnym potworem ani zwierzęciem, jest świadomą, rozumną istotą - i niesamowitym badassem. Rozwalenie 3ech V-Rexów jednocześnie pilnując dziewczyny? Żaden problem !!!
Jestem w stanie uwierzyć że ten film jest dziecięcym marzeniem Jacksona - chyba jeszcze nigdy nie widziałem dzieła robionego z taką miłością do przedstawianej historii i aktorów dających z siebie tak dużo pod wpływem tej miłości.. I chyba tylko dzieciak mógł wymyślić że Kong powinien zdobyć serce dziewczyny.
Sceny na wyspie to po prostu wielka, niesamowita przygoda, prehistoryczny świat jest niezwykle bogaty - dinozaury, pijawki, robale, prehistoryczna ryba, antyczne ruiny, fantastyczne krajobrazy. Aż szkoda że bohaterowie nie zostają tam dłużej.
Część w Nowym Jorku naprawdę chwyta za serce.
Reżyser nie powiedział wszystkiego wprost, zostawił trochę wrażliwości i inteligencji widza - ciekawe jest jak wiele osób widzi w tym filmie tylko odbicie starego Konga różniącego się "dziwnymi szczegółami", albo traktuje nowego Konga jak zwierzę czy relację Konga z Ann jako "przyjaźń" albo "człowieka przywiązanego do zwierzęcia" - podczas gdy film przedstawia zupełnie coś innego, nie mówiąc już o świetnej, pokazującej wszystko grze Naomi Watts.
Fantastyczny film, żaden tam typowy blockbuster. Nie wiem co by tutaj można by było poprawić czy ulepszyć. Chyba że wydłużyć :)
Nie sadzę by Jackson jeszcze kiedyś zrobił coś aż tak dobrego.