Podczas projekcji nasunęły mi się wyraźne analogie do innych filmów, a mianowicie do słabszych, ale klimatycznych produkcji: "Panoptykon" (2010) oraz Kamienica (2003). Jednak fabuła "Klatki" rozwinęła się w nieco innym kierunku - przewrotnie, lecz w ogólnym zarysie dość przewidywalnie. Ku mojemu zaskoczeniu film mnie wyjątkowo bawił, a jednocześnie poruszał za sprawą gradacji napięcia (na uwagę zasługuje elektryzująca atmosferę muzyka). Ciekawy obraz z nutą tajemniczości, pozostawiający pewne niedomówienia... do otwartej interpretacji.