Jak wyżej. Oglądałem od środka film i może przeoczyłem coś ważnego. Proszę, wytłumaczcie mi czemu skończyło się tak źle. Przecież wszystko już prowadziło do szczęśliwego finału. Czy twórcy chcieli pokazać, że zło jest wieczne? Powiedzcie co o tym sądzicie
Dusza murzynki weszła w ciało Caroline, jednocześnie opuszczając Violet, przez co stała się taka, jak jej mąż, jakby była po udarze. I w sumie koniec.
A dusza Caroline weszła w ciało Violet, tak samo jak dusza prawdziwego Luka w ciało Bena.
To dlatego Ben mówił "help" , tak samo pod koniec filmu widać, że Caroline w ciele tej staruchy też próbuje prosić o pomoc.Właśnie w ten sposób ci murzyni zyskali w pewnym sensie nieśmiertelność wchodząc w ciala młodszych osób,najpierw te dzieci, potem Violet i Ben itd
Czemu skończyło się tak źle, bo ona nie miała zbytnio dużych szans na wygraną praktycznie nie znała się na tych magicznych obrzędach i rzuciła wyzwanie parze którzy praktykują to już od dawna i sama sobie sprawiła taki los robiąc ten niby ochronny krąg w finałowej scenie.
Skończyło się tak źle, bo miało to stanowić największą wartość filmu. Happy endy już widzowi bokiem wychodzą, a tu niespodzianka.
Zaskakujące zakończenie to główny atut tego filmu. Ja też, gdy pierwszy raz oglądałem, to spodziewałem się happy endu. Ale patrząc z perspektywy całości, szczęśliwe zakończenie zepsułoby ten film. Dopiero ostatnia scena wyjaśnia "chorobę" Bena i dziwną historię domu.
dopiero nastepnego dnia po obejrzeniu doznalam olśnienia nie wiedziec czemu że podczas wspomnieia Violet o tej"imprezie" na której znaleziono dzieci w kregu a "służba" wypowiadala rytualne tresci i byli jak gdyby" w jakims transie" to te dzieci w kregu to juz byla Cecilei jej mąż,tak wiec Panstwo tego domu wieszając i paląc Cecile powiesili i spalili swoje dzieci,które przeszly do cial służby czyć nie?strrraszne...
Główna bohaterka uważa, że magia jest nie szkodliwa, "ciemnoskóre" małżeństwo przedstawione jest jako ofiary szaleństwa właścicieli. Ostatnia scena przejścia dusz, jest jak hamulec ręczny, obraca wszystko o 90 stopni. Wydaje mi się , że pozory mylą i dla jednych wiara może być kluczem do zbawienia a dla innych do potępienia.
Dzięki wszystkim za odpowiedzi, ale chyba będę musiał jeszcze raz obejrzeć ten film, żeby zrozumieć całą historię
Moim zdaniem cały sens filmu polega na tym, żeby pokazać, że to nie sama magia jest szkodliwa, ale dopiero wiara w nią. Caroline uwierzyła w nią, dlatego spotkał ją taki los. Gdyby nie uwierzyła, magia nie byłaby dla niej szkodliwa. Zakończenie było przerażające, ale pozytywnie mnie zaskoczyło. W końcu nie zawsze wszystko musi kończyć się happy endem.