Film zaczyna się jak latynoska telenowela a kończy jak dramat. Nie jest jednak udany z paru powodów.
Jak wiadomo podstawą filmu jest książka Virginii Vallejo i widać to w każdym kadrze. Jest to właściwie jej biografia, mocno ją wybielająca. Cały czas jest podkreślane jaka to była niezależna dziennikarka telewizyjna. Czysta ciekawość można rzec, sprowadziła ją na orbitę Escobara i w efekcie zniszczyła jej życie. Virginia jest przedstawiona jako ofiara barona narkotykowego podobnie jak żona Escobara i ich dzieci. Tymczasem wcale tak nie było.
Virginia korzystała z krwawych pieniędzy Escobara z dużym upodobaniem, jest scena w której Escobar wciska jej rulony dolarów do walizki a Virginia komentuje to w następujący sposób: : "jesteś mężczyzną który wie jak dogodzić kobiecie".
Na początku układ Escobar - Virginia miał coś z politycznego układu mafijnego wzajemnych przysług ale w momencie gdy Escobar wywołał wojnę z własnym krajem i zaczął zabijać własnych krajan Virginia stała się trybikiem w morderczej machinie narco businessu. Całe to jęczenie Virginii w drugiej części filmu za każdym razem jak Escobara widzi jaką to ona jest ofiarą jego zainteresowania ma zdjąć odium i krew z rąk Virgini wynikającą z faktu, iż Escobar zabił 3000 kolumbijczyków w zamachach bombowych i wielokrotnie większą liczbę z zwykłych egzekucjach. Virginia została kochanką Escobara, gdy zaczynał on swoją nieudaną karierę polityczną i jego zasadą było "srebro albo ołów". Już wtedy Virginia wiedziała, że Escobar jest zwykłym krwawym bandytą bez żadnych hamulców moralnych.
Drugi powód jest niejednoznaczne przedstawienie samego Escobara który zamienia się w terrorystę i kata swojego narodu czy tym terrorystą był zawsze, tylko pod koniec swojego życia na większą skalę?
Film raczej pokazuje jak Escobar pogrąża się w szaleństwie odwetów i siania strachu ale z przekazów jego min syna wynika, że zawsze taki był.
W każdym razie nie wiadomo dlaczego Escobar rozpętał wojnę z Kolumbią i USA naraz, patrząc z perspektywy XXI w był skazany na porażkę i kolejne zaostrzenia terroru, które nie przynosiły żadnych efektów powinny mu to uzmysłowić.
Tak więc jako kolumbijska telenowela film nieźle oddaje ducha czasu lat '80 ale jako film o narcos, z ambicjami festiwalowymi, jest słaby moim zdaniem.
Z ambicjami festiwalowymi? Ani trochę, po prostu wciągający film sensacyjny oparty na faktach, w żadnym wypadku nie próbuje podszywać się pod kino "artystyczne", i chwała mu za to.
Co do postaci Virginii Vallejo... nie wiem, wierzę że masz rację. Poczytam coś jeszcze na ten temat i ocenię, czy faktycznie została wybielona, ważne, że przynajmniej nikt nie wybielał samego Escobara.
Nie zgodzę się z tezą, że film nie aspiruje do kina ambitnego.
Dopracowane w każdym szczególe detale epoki, scenografia, charakteryzacja kobiet w tym Virginii, wreszcie sama postać Escobara z jego wielkim brzuchem temu przeczą.
Każdy film o wysokim budżecie ma dopracowaną scenografię, charakteryzację (szczególnie kobiet), detale epoki (jeśli takowe są potrzebne) itp itd, od dramatów kostiumowych po "Szybkich i wściekłych". Przybieranie na wadze (bądź chudnięcie) do roli przez aktorów również nie jest wyznacznikiem przynależności do kina niezależnego.
*Zresztą to nie jest do końca istotne ;) nie ma to żadnego wpływu na mój odbiór tego filmu, który, jak widać, bardzo mi się podobał.
Dopracowane detale epoki ale nikt nie zauwazył ze Kolumbii nikt nie mówi po ang. A juz na pewno nie osoby porozumiewające się w swoim kręgu czy sicarios. Ogromny minus w całym tym dopracowaniu.