Wczoraj byłam na premierze w Kinotece. Na pokazie filmu nie zostały nawet same "gwiazdy".
Sam film był tak zły, że wyszłam po godzinie. Nie zdarza mi się raczej wychodzić z kina w połowie projekcji, ale tym razem zwyczajnie nie dałam rady.
Tragiczne dialogi, nierealne sytuacje, niedopracowane ujęcia. Ten film jest zwyczajnie zły. Kiedy usłyszałam, że "Miłość jest jak sraczka przychodzi niespodziewanie" wypowiedziane przez 'pijaną' Lamparską na moście Świętokrzyskim to już nie mogłam. Wyszłam.
Podstarzała Kożuchowska, która za wszelką cenę chce się odmłodzić, Lamparska, do której przykleiła się łatka "ładnej ale grubej" i raczej nie minie. Olga Bolądź próbująca trochę jakby być hollywoodzką gwiazdą z wielkiego ekranu, z tymi swoimi przesadzonymi gestami, mówię zwyczajnie NIE.
Bardzo mnie boli, że w Polsce wydaje się tak duże pieniądze na takie tragiczne filmy.