Oczywiście nie dla każdego. Zwykły zjadacz filmów pewnie go po prostu nie zrozumie, ale
tak czy siak warto obejrzeć. Haneke jak mało który reżyser stawia wiele pytań i burzy
uporządkowany świat zwykłych zjadaczy chleba.
Film wciąga jak hipnotyczny sen. Krótkie sceny kończą się niespodziewanie. Bardzo
dobra konstrukcja filmu.
Kapitalne sceny np. w metrze. Nie tylko biali mogą być rasistami, a kod nieznany może
objawiać się na wielu poziomach np. języka, ale to tylko jedna z wielu interpretacji.
Film przeznaczony na pewno dla koneserów dobrego wina.
Polecam nad wyraz gorąco tak jak Hannibal Lecter zapewne polecałby wykwintne chianti z
wątróbką.
Film świetny, dlatego oceniam go na solidną "8".
Pozdrowienia z Poznania :-))))
<ziew> ten tekst jest jak sucha kromka, którą jako przeciętny zjadacz chleba co dzień wpierdzielam.
<ziew> <ziew> <ziew> dziękuję :-) ps. widzę, że też jesteś fanem filmów Haneke`ego :-))) ps. 2. współczuję tobie, że stać cię tylko na suche kromki ;-)))))
Kolega wyżej dobrze powiedział. Skoro z Ciebie taki fan Hanekiego to może powiedz coś więcej o tym filmie. O czym konkretnie jest, jakie pytanie stawia, a nie strzelaj tylko ogólnikami.
Dla mnie osobiście ten film opowiada o nieumiejętności porozumiewania się między ludźmi, a nawet bardziej o niechęci ludzi do porozumienia się między sobą, czego skutkiem jest mnogość konfliktów. Pytania, jakie stawia"Kod nieznany" dla mnie to przede wszystkim pytanie o naturę człowieka. O to, czy człowiek jest z natury dobry, czy wręcz przeciwnie - jest to byt, który czerpie siłę z wyrządzanego zła.
"Kod nieznany" to także pytanie o to, w jakim stopniu rządzi nami tj. ludźmi - natura czy kultura.
Jak Ty odbierasz "Kod nieznany"?
"Pianistki" to raczej nie ma szans przebić, bo to trochę inna bajka, ale i tak warto obejrzeć "Kod nieznany". Poza tym "Pianistka" to jeden z moich ulubionych filmów w ogóle. Książka Jelinek na podstawie, której powstał film też jest świetna. Pozostałe moje ulubione filmy Haneke`go to "Miłość", "Ukryte" i "Funny Games".
"Funny Games U.S." bardziej mi się podobało niż pierwsza wersja, ale to pewnie dlatego, że najpierw obejrzałem właśnie amerykańską wersję. To bardzo dobra rozprawa o przemocy, o tym, że widzowie chcą oglądać przemoc na ekranie, zwłaszcza, gdy w końcu dobro wygrywa ze złem... dobitnie.
"Miłość" i "Ukryte" natomiast to nudne, bez polotu filmidła, których nie trawię.
Proponuję obejrzeć je za jakiś czas ponownie. Jak pierwszy raz oglądałem "Ukryte" to pomyślałem sobie: "Co to za g...!". Drugi raz obejrzałem kilka miesięcy później i wtedy zupełnie inaczej odebrałem ten film. Teraz kiedy wracam do niego, co jakiś czas, to uważam, że jest fantastycznie tajemniczy i mroczny. Niby nic się nie dzieje, a wciąga jak dobry kryminał.