Sprawnie zrealizowane kino akcji, o włoskim oddziale pomagającym aliantom zwyciężyć siły wroga w Afryce. Oglądałem głównie ze względu na wkład pana Argento w scenariusz, ale na szczęście się nie zawiodłem. Reżyser nie jest w żaden sposób stronniczy, zarówno komandosi jak i przeciwnicy bywają okrutni i nie kibicujemy nikomu. A już na pewno nie wściekłemu na cały świat i bezlitosnemu Sullivanowi w którego wcielił się weteran spaghetti westernu Lee Van Cleef. Muszę przyznać że największe wrażenie robią tu sceny akcji, zwłaszcza że są nakręcone lepiej niż w niejednym amerykańskim filmie tego okresu. No i dostajemy "jedyne słuszne zakończenie", nie wyobrażam sobie innego...
Mocne 6
Cześć, jeśli jeszcze nie widziałeś filmu to pojawił się polskimi napisami na gryzoniu ;)
Scenariusz na plus, ze względu na to o czym napisałeś: bezstronne podejście do walczących. Nikomu się nie kibicuje, ani Amerykanom włoskiego pochodzenia w ich akcji dywersyjnej, ani Włochom, sojusznikom Hitlera, ani Niemcom. Pewną sympatię mogą budzić pojedyncze postaci.
Na pewno nie jest to film banalny, jak większość współczesnych, czarno-białych, z czarno-białymi postaciami. Tu się, w filmie z 1968 roku, jakąś psychologiczną głębię wydobywa. Są oczywiście uproszczenia, realizacyjnie film jest szarpany, w wielu miejscach jakby niedopracowany albo po prostu, spełniający kryteria filmów wojennych z lat 60. ale na pewno da się obejrzeć i w niektórych fragmentach zaskakuje na plus.
Niestety, bardzo słaba jest finałowa bitwa, która wpływa na odbiór tego dzieła.