Ubóstwo scenograficzne, maskowane unijną flagą pokazywaną przy każdej okazji, mogę jeszcze darować. Natomiast scenariusz i reżyseria leżą i kwiczą. Od samego początku.
Zero napięcia w otwierającej scenie, zanim się zdąży je zbudować, to już są trupy. Potem klasyka polskiego serialu - bohater znajduje w szufladzie pamiątkę po byłej, i od razu retrospekcja z tąże. Poźniej jest tylko gorzej - jak wiadomo, po Schengen przerzucenie gangstera do Niemiec przypomina co najmniej przejście przez zieloną granicę, gangster przewożący szefa po prostu MUSI sprowokować, a potem zabić policjanta, bo po co pokazywać dokumenty, wejście do światka przestępczego odbywa się z dnia na dzień, choć jest okupione pobiciem (w ogóle po co ten cyrk, skoro gangster współpracował z policją?), współpracujący gangster nie wiedzieć czemu na oczach policjanta zabija człowieka, wskrzeszenia jak w brazylijskiej telenoweli i zwroty akcji wzięte z czapy.
The horror. The horror. Nie było to nawet tak zabawnie złe, jak jakiś "Klan", czy coś. Dno, żałuję, że nie ma ocen minusowych.