Film pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się afirmacji kolektywizmu w stylu skandynawskiej lewicy a tymczasem film obnaża jak bardzo posthipisowska klasa średnia przywiązana jest do swojego stylu życia, przesuwając jedynie nieco normy obyczajowe kiedy jest to wygodne. Trafnie pokazuje też do jakich pułapek egzystencjalnych to prowadzi. Wisienką na torcie jest scena finałowa i genialnie wykorzystany utwór Eltona Johna. Jest tam radość i rozpacz, smutek i nadzieja- wszytsko w jednej scenie i w jednej piosence.