ze swoich znajomych oceniłem ten film wysoko. Nie wiem czemu ludzie go tak krytykują. Jak włączałem ten film spodziewałem się kolejnego hollywoodzkiego plastiku, a tu spotkała mnie miła niespodzianka.

Bardzo fajnie została pokazana amerykańska armia, czyli nie jacyś niezniszczalni, napakowani maczo (co jest typowe dla takich filmów) tylko zwykłe, proste chłopaki których można zranić i uśmiercić.

Inną rzeczą, która mi się podobała to duet pani fotograf i pana tropiciela. Spodziewałem się kolejnego płytkiego romansu i bzykania przy pełni księżyca, ale jak się okazało można nakręcić film akcji bez takich rzeczy. Co do pani fotograf to można się dopatrzeć w scenach z jej udziałem dużo zaczerpniętego konceptu z relacji Konga a bohaterki z wersji z 2005 roku.

Wiele osób narzeka na dialogi, że były głupie i proste. Powiem tak- dla mnie one były adekwatne. Nie jakieś przerysowane ani nad wyraz ambitne, po prostu adekwatne do scenek. Z resztą to jest film o żołnierzach, poszukiwaczach przygód i szalonych naukowcach, a nie dramat Larsa Von Tiersa.

Jedyną rzeczą, która właściwie mi przeszkadzała to momentami psychologia bohaterów, którzy jednak czasami zbyt łatwo zachowywali zimną krew.