Można więc pogratulować twórcom, bo pokazali, że można było zrobić to gorzej. I oni to zrobili.
Ale tak to jest, jak się weźmie kiepskiego reżysera i kiepskich scenarzystów, a sam scenariusz poskleja ze scen z innych filmów i własnych (wyjątkowo głupich) pomysłów. Do tego aktorzy bez ikry, bezsensowne dialogi i jeszcze bardziej bezsensowne i nieudane próby żartów na poziomie poniżej gimnazjalnego. I voila. Mamy King Konga ekologa i obrońcę ludzkości i zagrożonych gatunków. O reszcie głupot nie będę pisał, bo szczerze, już nawet nie pamiętam, o czym ten film był. O wielkiej małpie karatece, brzydkich potworach, żołnierzu-psycholu, czy może o "murzynach" rasy azjatyckiej (tak, tak!) mieszkających w wiosce otoczonej drewnianym murem w stylu anime-neo-gotyckim? Ktoś podpowie?
PS. Teraz tylko czekam, aż to samo zrobią z nowym Łowcą androidów. Trailer już widziałem i już wiem, że będzie to samo, tylko bardziej w stylu Rambo niż Tomb Raidera.