W końcu coś starszego, bo ostatnio były nowsze rzeczy w Kocham Kino. Mi się trochę kojarzył z Vanishing Point.
Jasne, też od razu miałem z tym skojarzenia. Małomówny, niemal mityczny freerider walczący swoją postawą z tymi "co są wyżej". Teraz to już tylko typowa amerykańska bajka, a jedyne czego można im pozazdrościć to drogi które tak namiętnie pokonują. Oczywiście niezły film z pięknymi ciężarówkami, gdybym miał wybierać to chyba wybrał bym Konwój, choć przyznaję że tylko z powodu ślepego DJ'a w Vanishing Point, jego pieprzenie było ciężkostrawne, bo sama historia była bardziej przystępna.