Czy tylko mi twórcy dosłownie pozamiatali wyobrażenie o Kopciuszku, które miałam w głowie od dzieciństwa? Tak, ja wiem, że to jest baśń i że wszystko miało się dobrze skończyć, ale... WTF? Jeeeeeeeeej. Dali czadu!
Po pierwsze i (rzecz jasna) najważniejsze - czy Kopciuszek jednak była lekko postrzelona? Wiecie, biorąc pod uwagę zachowanie filmowej Elli, mam niemałe wątpliwości. W bajce Disney`a myszy i sprzątanie z nimi faktycznie miało w sobie coś z magii. Ale w filmie? Hmmm... Nie wiedziałam co robić kiedy na to patrzyłam. No bo która dziewczyna nie krzyczy na widok myszy, ale więcej...bawi się z nimi, karmi je, a nawet robi im stoliczek z filiżanki...
A dialogi? NIEEEE.
A zakończenie? CZY MOGŁO BYĆ BARDZIEJ SŁODKIE?
I moja ostatnia nadzieja... MACOCHA! Cate miała być ozdobą filmu (tak samo jak Angelina w "Czarownicy" i Charlize w "Królewnie Śnieżce..."). Ale tutaj? Sceny z nią chyba nagrywali w przerwie obiadowej, bo kompletnie się nie zaangażowała, oglądając scenę z nią w ogóle jej nie widziałam... Szkoda.
Nie wiem nawet czy wolno mi wspomnieć o aktorce grającej główną rolę. Może lepiej nie...
Nie będę się już produkować dalej. Chyba nie ma to większego sensu.
Wielka szkoda, że... ten film w ogóle powstał. Serio, żałuję.
Amen.