Po obejrzeniu filmu, nasuwa się jedna myśl: Julien Bryan był z pewnością lepszym operatorem niż twórcy dokumentu o nim, mimo że od tamtych czasów minęło ponad 70 lat, a możliwości techniczne sprzętu wzrosły niesamowicie. Ostatnia sekwencja, która pokazuje jego syna spacerującego po współczesnej Warszawie, jest koszmarnie nakręcona i zmontowana. Po prostu wstyd. Niechlujstwo wychodzi też przy wszelkiego rodzaju podpisach na ekranie, gdzie brakuje tak prozaicznych rzeczy jak przecinki czy prawidłowego stosowania małych i wielkich liter (np. "I Wojna Światowa", "Ambasada USA").
Ale kto ma się wstydzić? Chyba tylko Ty krzykaczu, PWN mówi jasno: Małą literą piszemy nazwy wydarzeń lub aktów dziejowych:
bitwa grunwaldzka, bitwa pod Grunwaldem, bitwa pod Płowcami, druga wojna światowa, hołd pruski, konferencja genewska, kongres wiedeński, obrady okrągłego stołu (ale także: obrady Okrągłego Stołu), pokój toruński, porozumienia sierpniowe, powstanie styczniowe, powstanie warszawskie, rewolucja francuska, stan wojenny, traktat wersalski, unia lubelska, wojna chocimska, wojna trojańska, wojna trzydziestoletnia.