Film ten jest dla mnie kwintesencja absurdu, wzajemnych zależności, wewnętrznych układów, iiracjonalnych zachowań człowieka które w nim byc może drzemią a tylko czas i miejsce może je obudzic. W obozie zagłady nic nie było pewne , błahostka ratowała i odbierała życie. Oprócz tego że ci ludzie chcieli przeżyć, przede wszystkim musieli żyć"zwykłym dniem" więźnia. Nie było patosu, jak w niektórych superprodukcjach podrasowanych odpowiednią muzyka. Człowiek był "brudny" i obdarty ze swego człowieczeństwa. Uważam ten film (tuz przed książką Stanisława Grzesiuka "5 lat kacetu") za najbardziej wiarygodny obraz obozowego życia. Wrył sie w moja głowe jak czerw i naprawde nie sposób o nim zapomnieć.
"Oprócz tego że ci ludzie chcieli przeżyć, przede wszystkim musieli żyć "zwykłym dniem" więźnia..."
"I tak toczyło się codzienne życie naszej obozowej rodziny"... mówi ss-manka Liza (Aleksandra Śląska) w "Pasażerce" Munka...
i takie filmy o tej tematyce są "najmocniejsze" i zapadają w pamięci na długo...
Polecam książkę mniej znaną, a wydaje mi się że lepszą od Grzesiuka, o ile w ogóle można w takich kategoriach mówić przy tej tematyce, a równie wiarygodnie oddającą obozowe realia:
"Nr 3273 miał szesnaście lat" - Jana Michalaka.
Czytając Twój wpis nie mam wątpliwości, że film wart jest nicka i wszelkich pochwał. Po seansie czuję się jakby poraził mnie piorun, ale w rytm V symfonii Beethovena. Komplementując uderzającą treść, nie zapominajmy o urzekającej formie: moim zdaniem reżyseria, zdjęcia, aktorstwo, montaż, to absolutnie poziom światowy. Jest to - moim zdaniem - nie tylko jeden z najlepszych polskich filmów wszech czasów, ale - niewątpliwie - jedno z największych arcydzieł w historii kina.