ten film ma dwie ogromne wady, godzące w założenia całej historii i odbierające filmowi sens:
po pierwsze - misja ma odbyć się na marsa lecz jest fingowana przy użyciu księżycowego modułu Apollo. moduł ten spaliłby się w atmosferze marsa przy próbie wejścia.
po drugie - to co odkrył nieszczęsny pracownik NASA byłby w stanie odkryć każdy astronom-amator, wyposażony w radio. po prostu nie ma możliwości aby mistyfikację jaką mamy w filmie utrzymano w tajemnicy.
aktorstwo nie do końca daje radę. scenariusz nie przewiduje zbyt wielu dialogów dla astronautów... i bardzo dobrze, nie mają szansy na większą kompromitację, chociaż ta mała porcja drewna którą serwują jest trudna do przetrawienia.
elliot gould nie jest wiarygodny w roli nieustępliwego reportera telewizyjnego. cały czas przemawia przez niego komediowa maniera, bardziej kojarząca się z satyrycznym M.A.S.H.em czy niesamowitym długim pożegnaniem, niż nadająca się do trillera.
ideę filmu można docenić patrząc przez pryzmat czasów, w których powstawał. wykonanie, niestety, stłumiło potencjał który sprawiłby że ten film byłby dobry do oglądania również teraz.
sześć na dziesięć.