Wizualnie tak bym widział serial Netflixa. Dodać słowiańskości i wypisz wymaluj Wiedźmin. :D
Co do Wiedźmina, było by miło, gdyby słowiańskie pogaduchy dla (szerokiej) angielsko-języcznej widowni ktoś wdzięcznie przetłumaczył na dialogi a'la Ritche - to mogłoby zadziałać, z obowiązkowym stosownym akcentem prosto z przedmieść Londinium....
Ps. Co do słowiańskości, ostatnio wpadła mi w ucho muzyka z "Chłopów" (tak tych od Reymonta), bez problemu można to wymiksować z obowiązkową dla fantasty muzyką prosto z Irlandii i Szkocji... Czytam sobie właśnie, ponownie "Ostatnie życzenie" i soundtrack z "Króla Arta" sprawdza się niezwykle dobrze.
Zdaje się, że Wiedźmina ma grać miso z "Zagubionych" - Josh Holloway (do którego wzdychały niewiasty)... A ja bym się nie obraziła na Charlie Hunnam'a z jego paskudnym uśmiechem prosto z "Cold Mountain".... Śiwy tam był "na amen" ;)
trochę po polsku, ale nie za dużo, bo wstyd. ekranizację polskich książek najlepiej wydać w stylu brytyjskim, bo fajnie pasuje, nie? wracaj do szafy
Ok - Wracam do szafy razem z Netflixem i rozciapcianym Heniem Civilem...
Nic nie poradzę, że Wiedźmin się za granicą sprzedał, a u nas nikt nie chce powtórzyć "sukcesu" produkcji z Żebrowskim.
Sprzedał się za granicą pomimo, a może dlatego, że był inny, bez szkockiej muzy, dialogów z Rock and Rolla i innych wyświechtanych zapożyczeń. Coś świta?
Hymmm... "Świt Niepodległości"... a i to nie za bardzo, bo moja jedyna szara komórka siedzi w szafie... a tam ciemność.