Dobrzy aktorzy i ciekawa legenda króla Artura, dawali mi nadzieję, że ten film nie jest aż tak beznadziejny jak o nim mówią... Niestety, sztuczne dialogi i brak napięcia między bohaterami, że co kilka minut z nadzieją spoglądałam na zegarek... Artur w wykonaniu Clive'a Owen'a (znakomita rola w "Bliżej") jest sztywny jak kij od szczotki... Przypominał mi trochę Robin Hooda według Kevina Costnera (w "robin Hoodzie" był na szczęście szeryf Rickman, ktory uratował film, w "Królu Arturze" niestety takiej postaci nie było)... Jednym z nielicznych plusów tego filmu są znakomite zdjęcia Sławomira Idziaka... Podsumowując -strata czasu i pieniędzy....