Film inny niż wszystkie, bez powielonej historyjki. Dziadek Michael w jednej z najlepszych ról, choć wszystkie jego role są perfekcyjnie wykonywane. Nie wspomnę tu o Grze czy Upadku. Król Kalifornii to kolejny film obejrzany przeze mnie w tym roku bez happy endu. Wspominam go miło, choć jakoś tak dziwnie, chyba Charlie był zbyt zakręcony.