PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=817462}

Król

The King
7,1 61 949
ocen
7,1 10 1 61949
7,1 30
ocen krytyków
Król
powrót do forum filmu Król

[tekst zawiera spoilery]

Wśród pięknej scenografii, świetnych zdjęć (nocne oblężenie zamku wygląda prześlicznie!) i znanych aktorskich twarzy, trudno mi jednak było pozbyć się wrażenia, iż "Król" nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

Początek (do momentu objęcia władzy przez Hala) jest napisany siermiężną ręką, a w przemianę głównego bohatera ciężko uwierzyć - młodziak wiodący życie pełne zabaw i alkoholowych hulanek nagle przywdziewa zbroję, przejmuję kontrolę na polu bitwy, okazuje się świetnym wojownikiem i zdobywa posłuch wśród rycerzy, którzy jeszcze niedawno słyszeli od swojego władcy, że Hal nie zostanie królem i na króla się nie nadaje.

Potem już akcja płynie wartko i film mija bezboleśnie. Ciężko jednak pozbyć się wrażenia, że Michod sam nie wie, co chce nam przekazać, a netflixowy "Król" jest tworem koniec końców zupełnie niepotrzebnym. O tym, że władza zmienia człowieka było już opowiedziane wiele razy i przy tym znacznie lepiej i ciekawiej. Mam też zresztą wątpliwość, czy władza zmieniła Hala. Jesteśmy co prawda świadkami sceny, w której nakazuje zamordować jeńców, jednak przez cały film Henryk jawi się jako człowiek bardzo zachowawczy, unikający niepotrzebnego rozlewu krwi, słuchający raczej swojego zaufanego przyjaciela, niż doradców. Może więc "Król" pokazuje, że nie można się uwolnić od swojego rodu/rodziny/więzów krwi, na co wskazywałby jeden z końcowych dialogów. Problem w tym, że Hal nie idzie na wojnę z uwagi na swoje powiązania rodzinne, czy naturalne predyspozycje, a w wyniku manipulacji i podstępu doradcy. Może więc chodzi o determinizm, nieuniknioność przeznaczenia? Tylko czemu wobec tego odwołania do Szekspira, skoro Szekspir był tym, który negował istnienie "fatum"?

Po 140 minutach filmu nie miałem wrażenia, abym odbył z bohaterem jakąkolwiek drogę, ani abym zobaczył jakiś wyjątkowo ciekawy etap z jego życia. Ot kolejna dworska intryga - sprawnie nakręcona, z dobrym tempem, ale w środku nie posiadająca nic specjalnie interesującego.

Nie ratuje też całości (ku mojemu zaskoczeniu) Chalamet. Wydaje się zagubiony w średniowiecznym anturażu, kopiuje swoją rolę z "Call me by your name" i przez większość czasu gra na jednej minie, przez co ciężko w jego postać uwierzyć.

Podsumowując - pomimo wielkich oczekiwań, "Król" to jednak rozczarowanie.

ocenił(a) film na 8
ocenił(a) film na 6
mrbialy

za takie debilne, gimnazjalne posty od razu bany powinny lecieć.

ocenił(a) film na 8
ocenił(a) film na 8
Alex303

dobrze że ludzie twojego pokroju o tym nie decydują :) zaczynam wierzyć w ludzkość, gdy nie dopuszcza się wyżej takich jak ty

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 8
mrbialy

...

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 8
Alex303

Zgaszony jak pet xd

ocenił(a) film na 8
Alex303

Bankowo się wahales nad arcydzielem xd

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 5
peem1991

Trudno się nie zgodzić. Pretensjonalność i infantylizm biją z tego filmu, który prawdopodobnie adresowany miał być do młodszej widowni, a więc tej bardziej bezkrytycznej i bezrefleksyjnej. Postaci są w dużym stopniu sztampowe, przemiany bohatera nieobudowane motywami. Sama postać Heńka mało wiarygodna, szczególnie gdy próbuje walczyć. Aktor jest drobnej budowy, jego cieniutkie rączki nie zwiastują siły zdolnej biegle posługiwać się ciężkim średniowiecznym orężem, stojąc w pełnym rynsztunku, w potężnej zbroi płytowej. Henio, grany przez tego aktora, mógłby być łucznikiem, ale akurat tego scenarzyści nie wymyślili.

W dobie filmowych komiksów ten film też ma coś z komiksu. I ma dramatycznie mało z historii, niestety. I teraz pada podstawowe pytanie: dlaczego mianując ten film "biograficznym" i "dramatem historycznym" nie kierowano się biografią i historią? Co napędzało scenarzystów by całkiem od biografii Henryka V i od historii tamtych czasów odejść? To mnie naprawdę ciekawi. Przecież tamta historia była interesującą sama w sobie i mogła być świetnym materiałem na film. Komiksowi widzowi odrzucili by prawdę historyczną, fascynującą przecież, nie strawiliby jej, trzeba im było podać "historię" sfabrykowaną przez scenarzystów Netflixa, bo inaczej nie oceniliby tego filmu pozytywnie?

ocenił(a) film na 7
per333

Film nie trzyma się wiernie wydarzeń historycznych, bo jest adaptacją sztuki Szekspira, który już sobie historię zmienił dla własnych potrzeb.

ocenił(a) film na 5
Vespera

Adaptacją też nie jest, sztukami Szekspira jest tylko luźno inspirowany. Stąd pojawienie się postaci Falstaffa, który jednak u Szekspira scharakteryzowany został zgoła inaczej.

ocenił(a) film na 7
per333

W sumie prawda, to kolejna wariacja na ten sam temat.

ocenił(a) film na 7
per333

Mógłby zostać łucznikiem? Do posługiwania się średniowiecznym łukiem bojowym potrzeba sporo siły

ocenił(a) film na 5
trollx33

Nie. Łuki walijskie z drewna cisowego i jesionu były lekkie, z początku o niedużym zasięgu, ale - przy odpowiednim treningu - bardzo celne. Wymagały wielomiesięcznego treningu i przy niewłaściwej technice uchwytu były bardzo trudne do naciągnięcia przez silną osobę. Ale używali jej głównie wieśniacy walijscy a potem plebejusze angielscy. Nie byli to raczej kulturyści, prędzej niedożywieni wieśniacy, ale o odpowiednich umiejętnościach technicznych. Dlatego lordowie angielscy z czasem liczyli się z biedotą zachodniej Anglii oraz Walii, bo ich bunty trudno było tłumić. Strzelania z łuku uczono od dziecka, na początku były to małe walijskie odmiany, potem łuk walijski wyewoluował w coś co dziś nazywamy długim łukiem angielskim, o dużo większym zasięgu. Z łuku strzelać umiały także walijskie kobiety, nie mógł więc wymagać nadludzkiej siły.
Łuki walijskie miały mało wspólnego z łukami kontynentalnymi, były poręczniejsze i lżejsze, ale miały dłuższe strzały i ogólnie dłuższe łęczysko, niektóre odmiany były drążone w środku.

ocenił(a) film na 7
per333

doceniam wiedzę, ale szybki research w kilku źródłach wykazał że to długi łuk angielski, nie walijski, był użyty podczas bitwy.

ocenił(a) film na 5
trollx33

Widać jest błąd w tych opracowaniach, bo w bitwie pod Azincourt było tylko 200 angielskich łuczników, cała reszta, ustawiona na flankach, to byli Walijczycy, ze swoimi długimi łukami, ale wówczas na pewno nie nazywanymi jeszcze "angielskimi". I to oddziały walijskie, zupełnie pominięte w filmie, zadecydowały o losach tej bitwy.

per333

Widać jest błąd w tych opracowaniach, bo w bitwie pod Azincourt było tylko 200 angielskich łuczników

Potrzebne źródło

ocenił(a) film na 6
per333

Sorry Łuki długie miały 120-160 funtów naciągu czyli absolutnie byle kto nie mógł z nich strzelać. Strzelanie z takiego łuku wymaga dużej siły i długiego treningu.

ocenił(a) film na 7
per333

Wiem, że lata minęły, ale jedno muszę sprostować - cienkie rączki tu nie u łucznika. Angielskie łuki miały po 50-80 kg naciągu i przez chwilę ją tak utrzymać. To tak, jakby podnieść na wysokość metra tę wagę dwoma palcami. Wbrew pozorom, to walka mieczem wymagała mniej siły, bo miecz zwykle ważył mniej niż 1,5 kg.

ocenił(a) film na 4
peem1991

zgadza się. oprócz tego, że ten pompatyczny film ciągnie się jak flaki z olejem, to jeszcze postaci psychologicznie nakreślone są tak grubą kreską, że aż ciężko uwierzyć, że spod ręki tego samego reżysera wyszło świetne "Animal Kingdom".

ocenił(a) film na 5
peem1991

Nic dodać nic ująć, niestety :D

ocenił(a) film na 8
peem1991

Napisanie, że "Król" nie ma nic ważnego do przekazania jest czymś kompletnie niepotrzebnym. W tym obrazie otrzymujemy kilka bardzo przemyślanych kwestii, które niejako definiują potrzebę istnienia tego filmu np. kwestia króla Francji o rodzinie, czy jego córki. Do każdego filmu z jakim mamy styczność trzeba podchodzić bez wielkich oczekiwań, bo jak to mamy w przypadku tego filmu, te "oczekiwania" kompletnie nam się nie sprawdzają. "Król" nie jest historią krwawego króla i jego szalonych, walecznych decyzji i nie nam tak oczekiwać. Opowiada nam historię młodego księcia, który został wrzucony w wir politycznych zagrywek i wojny. Obranie przez Hala władzy było najlepszą decyzją jaką mógł zrobić, zwłaszcza przy królestwie pochłoniętym wojną i zamieszkami społecznymi. Musiał zdawać sobie z tego sprawę i też pod wpływem mowy doradcy zgodził się nieść to brzemię.
W tym filmie nie mamy pokazanej niesamowitej przemiany głównego bohatera. Jest ona bardziej minimalistyczna, ze względu na środki jakimi posługuję się Timothee Chalamet. Prowadzi on swoją postać bardzo powściągliwie i to jest jego wielkim atutem. Zauważmy, że to nie siła i bohaterski ton głosu daje nam poczucie o sile króla ale jego spokój i wyrafinowany brak pustego szaleństwa.
Przez pewien czas Hal starał się bronić swoich racji o zaprzestaniu wojowania. Dopiero na końcu dowiadujemy się, że to wszystko zostało uknute przez doradcę. Hal zmienia się pod wpływem tego, co robi, co widzi i pod wpływem tego, kogo stracił. Nie można mu zarzucić braku wiarygodności.
"Przez większość czasu gra na jednej minie"....
Ta rola nie jest oparta na graniu na jednej minie ale na spokojnym i delikatnym wyrażaniu się poprzez minimalistyczne ruchy. Role "oparte na jednej minie" są zazwyczaj płaskie i pełen jednotorowych myśli. Tutaj mamy krótkie ale i złożone reakcję. Nie wybrzmiewa tu jego szaleństwo, bo na to w tym filmie nie ma miejsca. Jest to człowiek, który wiernie idzie po swoje i wierzy w przyjacielskie zaufanie. Timothee bardzo inteligentnie dopiera środki, które pomagają mu nadać życie tej roli. Granie "pauzami" w jego przypadku wypada jak najbardziej na plus.
Nie szukałbym tutaj zbyt wielu nawiązań do Szeksipra. Reżyser luźno nawiązuje do niego, film jest w zasadzie "inspirowany" jego dziełem.
Powstrzymałbym się od stwierdzenia "kopiuje swoją rolę z call me by you'r name", bo jest dosyć nietrafione. Pobudki głównych bohaterów są inne, jak i mimika Timotheego. Obie postacie emanują pewnym spokojem ale jest o na innym poziomie. Spokój w "Królu" jest momentami zahaczający o szaleństwo, można się przestraszyć tego opanowania. Zaś w "Tamte dni, tamte noce" jest nastoletnim spokojem, beztroskim. Nie jest to spokój, który można na równi wyważyć.
Moim zdaniem, film jest wart obejrzenia, a aktorzy prezentują się w nim niezwykle profesjonalnie.

ocenił(a) film na 5
KarpinskiJ

"W tym obrazie otrzymujemy kilka bardzo przemyślanych kwestii, które niejako definiują potrzebę istnienia tego filmu np. kwestia króla Francji o rodzinie"

Tylko jak ta (nie zaprzeczę) ciekawa kwestia ma się do całego filmu? Bo mam wrażenie, że została wypowiedziana dla samego wypowiedzenia (bo tak, bo ładnie brzmi).

"Obranie przez Hala władzy było najlepszą decyzją jaką mógł zrobić, zwłaszcza przy królestwie pochłoniętym wojną i zamieszkami społecznymi."

Nie neguję racjonalności tej decyzji, wskazuję tylko, że jej przedstawienie było kompletnie niewiarygodne.

"Zauważmy, że to nie siła i bohaterski ton głosu daje nam poczucie o sile króla"

Nie czułem tej siły, a koniec pokazał tylko, że była to postać, która grała, jak jej inni zagrali.

"Hal zmienia się pod wpływem tego, co robi, co widzi i pod wpływem tego, kogo stracił."

No właśnie, czy aby na pewno się zmienia? Mam wrażenie, że pod koniec widzimy go takim, jak na początku.

ocenił(a) film na 7
peem1991

"Nie czułem tej siły, a koniec pokazał tylko, że była to postać, która grała, jak jej inni zagrali."
Wiesz są różne formy siły. Jedni by poszli za takim liderem jak Wallace w Braveheart, inni za Robertem Brucem z Outlaw King, jeszcze inni za Halem z The King. Możemy wybierać i przebierać w autorytetach. Mnie osobiście bardzo mocno uderzyła siła tej postaci w The King. Każdy po części gra tak jak mu zagrają najbliżsi, nie każdy wyciąga z tego wnioski dla siebie i uczy się na błędach...
Nie wiem jak można było przeoczyć przemianę bohatera w tym filmie. Jest to tak oczywiste, że polecam powtórny seans i na pewno to dostrzeżesz.

ocenił(a) film na 8
KarpinskiJ

KarpinskiJ zgadzam się w 100%, ten film był o wiele głębszy i mądrzejszy od wielu hollywoodzkich filmów wojennych i historycznych. W końcu w sposób naturalistyczny pokazuje okropieństwo wojny, jej skutki i to, że często dopiero po śmierci wielu osób można zobaczyć jak złą decyzję się podjęło, wstrząsnął mną moment gdy na jaw wyszło oszustwo doradcy króla. Film oglądałam w wielkich emocjach, ale zdaję sobie sprawę, że fani jatek i "pięknych" obrazów bitew gloryfikujących wojownika mogą być mocno zawiedzeni. Dla mnie takie podejście było czymś świeżym i pozytywnym.

weronika_bilska

Od hollywoodzkich pewnie tak, ale poprzeczka nie jest wysoko postawiona.

ocenił(a) film na 5
weronika_bilska

Przecież oszustwo Williama i jego dwulicowość była jasna od początku. Jaki do diaska zamachowiec sypie jak z nut bez przypalania węglami?

ocenił(a) film na 7
weronika_bilska

Lol, przecież o tym co piszesz wszyscy wiedzą od dawna. Wystarczy przeczytać chociażby sagę "Wiedźmin", który chyba jako pierwszy w Polsce poruszył szczegóły techniczne umierania od broni białej, czy obejrzeć "Grę o tron", aby poznać realia batalistyczne. Z resztą w Hollywood też to było vide "Szeregowiec Ryan" i inwazja na plażę Omaha. Natomiast to, że nie robi na na kimś już wrażenia, zwłaszcza na przewrażliwionej młodzieży z wielkich miast którzy mdleją na sam widok krwi i płaczą po zabitych kurczakach w Biedronce, nie znaczy że ktoś jest fanem "jatek i "pięknych" obrazów bitew gloryfikujących wojownika". Po prostu ten film nie wnosi niczego nowego, jest odgrzewanym milion razy kotletem. No chyba, że ktoś jest nowicjuszem i spotyka się z tym pierwszy raz, wtedy takie emocje są zrozumiałe.

ocenił(a) film na 8
weronika_bilska

Kobieto, to ludzie oczytani w prawdziwej historii krytykują ten film najmocniej. "Pokazuje okropieństwo wojny"? Tyle że nie, wojna w średniowieczu tak nie wyglądała, bitwa pod Azincourt tak nie wyglądała, ludzie nie szli bez sensu na samobójczą śmierć, a najpewniej wszyscy poszli na tę wojnę z własnej chęci. "Błędna decyzja"? Jakaż to realizacja spadła na ludzi w piętnastym wieku, sześćset lat przed pojęciem "wojna jest zła"? Dopiero pierwsza wojna światowa przyniosła ze sobą powszechny strach przed wojną, która zaczęła być bardziej niszcząca niż w przeszłości. Można bezpiecznie powiedzieć, że ludzie w średniowieczu kochali wojnę. No ale współczesny widz, "fan jatek" czy inny, współczesną ma wrażliwość i spojrzenie na świat, i widocznie boli go pomyślenie poza swoją perspektywę.

ocenił(a) film na 6
peem1991

Dodałbym jeszcze, że film ma kilka obraźliwie wręcz głupich scen.

ocenił(a) film na 7
peem1991

Zgadzam się całkowicie ze stwierdzeniem "Ot kolejna dworska intryga - sprawnie nakręcona, z dobrym tempem, ale w środku nie posiadająca nic specjalnie interesującego."
Film niby mi się podobał, ale jednak brak tutaj jakiegoś przesłania, momentu kulminacyjnego i konkretnego zakończenia.
Ot chłopak zostaje królem, którym nie chce być, daje się wrobić w jakiś konflikt z francuzami, potem jest bitwa, a potem ładna laseczka i plot twist, który każdy ma w nosie, bo nikogo to nie obchodzi los nudnych postaci pobocznych.
Tak szczerze to myślałam że film będzie pokazywał życie króla od A do Z, a tutaj w zasadzie wielka bitwa wygrana,los królestwa stoi otworem i nagle scenarzyści postanawiają zakończyć film. Tak całkowicie serio, to widywałam lepsze intrygi we Wspaniałym Stuleciu niż tutaj.

ocenił(a) film na 5
marza4366

Intryga jest beznadziejna. Cały dwór to w zasadzie teatr jednego aktora (Williama, który istotnie bawi się Henrykiem jak czteroletnim dzieckiem). Dwór królewski to zawsze był spektakl różnych fakcji, koterii, środowisk. Tymczasem w filmie mamy głupiutkiego króla, który daje się uwieść najbardziej oczywistej bujdzie. I przegięciem tutaj nie jest postawa takiego naiwniaka (bo i tacy w historii się zdarzali - choć na pewno nie był nim Lancaster), ale właśnie brak jakiejkolwiek przeciwwagi dla jednego stronnictwa na dworze. Jak robić intrygi udowodnił Martin i pierwsze sezony adaptacji jego sagi. Przy Grze o Tron Król to popłuczyny po intrydze.

ocenił(a) film na 5
peem1991

Rewelacyjnie ujęte ;)

ocenił(a) film na 6
peem1991

"Henryk V" to zupełnie inna liga. Ten film jest naprawdę jest trochę nudny i niepotrzebny.

ocenił(a) film na 6
peem1991

Ogólnie to się zgodzę, może nie tyle rozczarowanie co po prostu fajny i przyjemny dla oka film, który zostanie szybko zapomniany.
Brakuje mu po prostu duszy, epickości, czegoś co rozmówcy wcześniej, lepiej niż ja uwypuklili.

ocenił(a) film na 6
peem1991

Dokładnie tak, obejrzałem dzisiaj film, za tydzień nie będę pamiętał go zupełnie, jest nijaki.

peem1991

a każdy film mówi nam coś ciekawego?

ocenił(a) film na 5
radoslawzal

Jak widać po "Królu" - nie każdy :)

peem1991

jak widać po odpowiedzi, zarzut nie jest niczym uargumentowany (:

ocenił(a) film na 5
radoslawzal

Nie każdy film mówi coś ciekawego, nie każdy musi mówić coś ciekawego. Ale jeśli film trwa 140 minut (!), rzuca różnymi tropami (inspiracje Szekspirem, dialog o roli rodu/rodziny, historyczny sztafaż) - to tak, fajnie żeby taki film mówił coś ciekawego, pozostawiał po sobie u człowieka jakąś refleksję. W Królu widać spore ambicje, chwytanie się różnych tematów, ale koniec koniec wszystko się rozmywa, nie dostrzegam w tym żadnej myśli przewodniej.

peem1991

A co to za argument dotyczący tego ile minut ma film? A jeśli trwałby 110 minut! to by było w porządku?

ocenił(a) film na 5
radoslawzal

Nie będę rozważał hipotetycznych założeń :) Trwa ponad 2h. Jeżeli ktoś robi film na ponad 2h, to zakładam, że ma coś ciekawego do przekazania

peem1991

No to albo nie będziesz rozważał hipotetycznych założeń, albo zakładasz, że ma coś ciekawego do powiedzenia bo trwa dwie godziny.

ocenił(a) film na 5
radoslawzal

Gdyby "Król" nie trwał dwóch godzin, nie miałbym takiego poczucia zmarnowanego czasu :)

ocenił(a) film na 9
peem1991

"Gra o tron" trwa dużo dłużej a nie ma nic do przekazania

peem1991

Taki zarzut jest bez sensu.
Jest to dobrze zrobiony film, historia wciąga, role bardzo dobrze zagrane. Więc warto go obejrzeć bo jest to kawał dobrego kina. Co do autentyczności wydarzeń to żaden film historyczny nie jest prawdziwy. Historycy nie są w stanie uzgodnić wydarzeń z 20 tego wieku, a co dopiero tych co działy się kilka wieków temu. Bardzo dobrze, że takie filmy powstają. W każdym z tych filmów można znaleźć watek, który nas zainteresuje i zmusi do przemyśleń.
Mnie w w tym filmie zaciekawił wątek, w którym arcybiskup parł do wojny Anglii z Francją. Nieźle co?

peem1991

Ambicją tego filmu nie było pokazanie niezwykle zawiłej intrygi dla znudzonych ilością obejrzanych filmów koneserów kina. To historia prostego, pewnie też naiwnego chłopaka, który całym sercem nienawidzi wszystkiego, co reprezentuje jego ojciec, król, uzurpator, tyran, intrygant i nienasycony władzy szaleniec - takim się mu zdaje - a którym sam w wyniku urodzenia, okoliczności, porad i jak się okazuje na koniec prostej intrygi się staje. Ktoś napisał tutaj, że nie ma w nim żadnej przemiany, że pod koniec filmu wciąż jest taki sam, jak na jego początku. Tak! Dokładnie! Przez niemal cały film stara się kierować rozsądkiem, jest powściągliwy, unika wojny, konflikty wewnętrzne pragnie zażegnać,chce być przeciwieństwem swego ojca, po prostu dobrym, ludzkim władcą, a jednak krok po kroku, nieodwracalnie, odpowiadając tylko całkiem rozsądnie na kolejne wydarzenia i fakty, czyni dokładnie to samo, a nawet więcej, niż jego ojciec! O tym jest ten film. Że intryga naiwna? A myślicie, że np. rycerze, którzy ruszyli za Joanną d'Ark, bo uwierzyli, że rozmawia z samym Bogiem i poprowadzi ich do zwycięstwa nad znienawidzonymi Anglikami byli jakimiś intelektualistami, przebiegłymi lisami? To dopiero była prosta intryga i jakże okazała się skuteczną! A nas na co dzień politycy nie szwabią całkiem prostymi zagrywkami? Ile razy daliśmy się nabrać? Niech każdy spojrzy w głąb samego siebie i sobie odpowie. Tak naprawdę, to nie jest film o intrydze, William mógł jej nie sprokurować, a nawrócony zamachowiec mógł być autentyczny. Może bez tej intrygi ta historia broniłaby się jeszcze lepiej? Rzecz do dyskusji. Biograficzny film to też z pewnością nie jest, ale do tego chyba już twórcy filmowi dawno nas przyzwyczaili, że tworzą tak naprawdę własne wariacje na temat historii. Choćby William Wallace z kultowego, historycznego Braveheart Mela Gibsona też nie miał tak naprawdę takiego przydomka, lecz król Szkocji, który przegnał po upadku powstania Wallace`a Anglików ze Szkocji. Ktoś chce oglądać filmy biograficzne, polecam filmy dokumentalne. Ten film jest też o samotności na szczytach władzy ("Król nie ma przyjaciół, tylko popleczników i wrogów" mówi jego najlepszy przyjaciel Falstaff), o czym mówią sztuki Szekspira na motywach których został zrobiony. Bo z tego co czytałem został zrobiony na motywach kilku, nie jednej sztuki. Oprócz ukazania mechanizmów sprawowania władzy, które jak niszczące fatum prowadzą do tego, do czego prowadzą, wbrew i pomimo woli samego władcy, pięknie pokazuje prawdę ówczesnych bitew szlachetnych rycerzy w pięknych, błyszczących zbrojach. Bo nie ma tu żadnego piękna i heroizmu, ani tym bardziej romantyzmu, za to jest jeden bardzo istotny szczegół - to często nie była widowiskowa walka na miecze, bo miecz zbroi niewiele był w stanie zrobić, lecz były to często tak naprawdę właśnie zapasy i szukanie słabego miejsca w metalowej puszcze, aby dostać się nożem lub innym prostym narzędziem do ciała przeciwnika. Skuteczniejszą bronią był np. młot bojowy, niż miecz. I jeszcze jedna rzecz, o której nikt nie napisał - klimat tego filmu budowany przez fantastyczne zdjęcia i genialną muzykę, która jest obecna w tle niemal przez cały film. To kawałek dobrej, filmowej roboty, który ustawił cały film, że nie wspomnę o grze aktorów, bo złej roli tam nie ma (według mnie tylko jedna nagroda za rolę drugoplanową to według mnie jakieś niedopatrzenie) , o scenografii - bardzo prostej, szarej, wręcz brudnej, o dobrze skrojonych na średniowieczną modłę kostiumach - wszystko to tworzy jedną zwartą, konsekwentną do kości całość. Takie budowanie klimatu, to jedna z trudniejszych rzeczy i w wielu słabszych filmach praktycznie nieobecna. Po jednej z pierwszych scen, gdy Henryk na polu bitwy mówi "Szekspirem", do czołgającego się rannego , bez krztyny sarkazmu, z ponurą miną, cytuję z pamięci, przepraszam za niedokładność "Dokąd się czołgasz przyjacielu, tam wieje wiatr z Anglii, a Szkocja jest z tamtej strony", po czym szybkim, wprawnym ruchem trzymając miecz oburącz wbija go w szyję rannego jakby zarzynał świniaka, a nie mordował człowieka, bez satysfakcji, niemal bez jakichkolwiek emocji, wiedziałem, że to będzie dobry film i nie zawiodłem się. Polecam go każdemu. Nie słuchajcie tych przeintelektualizowanych jołczeń przejedzonych grymaśników nad pełną misą smakowitej strawy podanej na surowym średniowiecznym stole. Obejrzyjcie ten film i oceńcie go sami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones