Musze przyznać, że do filmu po obejrzeniu "Czarownicy" podchodziłem z dość dużym dystansem. Po prostu spodziewałem się utrzymania podobnej feministycznej tonacji. Pierwsze minuty filmu utwierdziły mnie w tym przekonaniu jednak historia okazała się na tyle wciągająca, że szybko wpadłem w klimat. Na początku tajemniczy głos wyjaśnia genezę powstania królowej lodu i jej pokrewieństwo ze złą królową - tą od śnieżki. Potem widzimy skąd wziął się tytułowy łowca i dlaczego ma na pieńku z królową lodu. Wszystko układa się w logiczną całość. Właściwa akcja filmu zaczyna się kilka lat po wydarzeniach przedstawionych w bajce "Królewna Śnieżka". Łowca który po detronizacji złej królowej odsunął się od polityki otrzymuje nowe zadani, otóż okazuje się, iż trzeba zniszczyć lustro złej królowej gdyż artefakt działa jak pierścień Saurona z władcy pierścieni. Tu należy wspomnieć iż film mocno inspiruje się Władcą Pierścieni i to pod wieloma względami. Niemniej całość tak zmyślnie wymieszano z historią Łowcy że o pastiszu mowy być nie może. Akcja rozwija się w dość dobrym tempie, pod tym względem film stoi na niezłym poziomie. Muzyka również nie jest bynajmniej słaba. Aktorsko kilka postaci nieco kuleje jednak nie jest to wystarczający powód by film skreślić. Fabularnie zawiodłem się gdyż nie udało się zawrzeć w dziele fajnej sceny batalistycznej. Sugerowała to fabuła niemniej koniec końców musiałem obejść się smakiem.

Podsumowując: Film polecam jako lekkie niezobowiązujące kino przygodowe. Było by to kino familijne gdyby nie dość spora eskalacja przemocy na ekranie oraz poruszenie tematu dziecięcych dywizji śmierci.