Oglądałam drugi raz i mimo że nadal wywiera na mnie ogromne wrażenie to po prostu nie mogłam wyrobić z tego że jest tam Finnick. Wceśniej tak na to nie patrzyłam, bo widziałam film zanim wyszło "W pierścieniu ognia". Poza tym brat królowej mi niezmiernie przypominał Snape'a przez co już w ogóle było nie do wytrzymania, taki Snape-albinos. W dodatku taki a la Snape w jednym filmie z Finnickiem. Potem jeszcze dołożyło się to że Ian McShane kojarzył mi się z Alem Pacino w "Bezsenności", ale przede wszystkim byłam tak dogłębnie przekonana że krasnolud Coll jest tym samym co w "Księciu Kaspianie", że nadal nie mogę uwierzyć że tak nie jest. xD A żeby tego było mało, doszłam do wniosku że diuk Hammond (kto w obsadzie napisał Książę?!) wygląda dokładnie jak podstarzały Robert Bruce z "Baveheart: Waleczne serce" i już było po mnie. Cały film upłynął pod hasłem 'Hej, on wygląda całkiem jak..!". ;)