calkiem dobry film dla milosnikow filmow kostiumowych i melodramatow. mnie urzekla niezwykla milosc krola do swojej faworyty,chociaz ona czesto dawala mu do zrozumienia ze niewiele dla niej znaczyon gotowy byl poswiecic dla niej wszystko...i w koncu sie doczekal wzajemnosci ale wtedy bylo juz za pozno na milosc. piekna historia, chyba kazda kobieta marzy o takiej milosci.
W pełni się zgadzam. Historia miłości Jeanne i króla Vittorio Amadeo została w filmie Axela Corti'ego przepięknie ukazana.
zgadzam się w 100%.. która z nas nie marzy o takiej miłości? Mnie też ten film niesamowicie oczarował, na pewno jeszcze do niego wrócę.
jeśli mam być szczera to ja o takiej miłości nie marzę :) to obsesja króla na jej punkcie sprawiła, że ta młoda niewinna osoba jaką była Jeanne zmieniła się w bezlitosną manipulatorkę. Przez niego straciła dotychczasowe życie, męża którego kochała, synka, rodzinę. Owszem on ją kochał czego najlepszym dowodem jest jego oddanie podczas jej choroby ale jakoś nie jest to dla mnie romantyczne a jedynie tragiczne...
Ja osobiście uważam, że ten film jest piękny, chociaż pragnę zwrócić uwagę na kilka nieścisłości. Jak było mówione w poście poniżej to Jeanne urodziła królowi 2 dzieci, a swojemu mężowi 4, co w filmie nie zostało uwzględnione. Biorąc pod uwagę realia minionej epoki wówczas kobiety łatwiej zachodziły w ciążę z uwagi na brak antykoncepcji, dlatego po 2-letnim utrzymywaniu stosunków z królem to niemożliwe, żeby nie doczekała się z nim potomstwa. Ponoć kobiety w tamtych czasach miały swoje metody antykoncepcji i przerywania ciąży (bardziej zawodne niż obecnie), ale to powinno być ukazane w filmie jeżeli reżyser chciał pokazać film oparty na realizmie historycznym, bo jak widać wiernym odwzorowaniem faktów to on nie był. Nie rozumiem też postawy bohaterki, która mimo postawy jej męża postanowiła z nim uciec. Rozumiem, że chciała odzyskać syna, ale przy jej zdolnościach wywierania na królu perswazji odbyłoby się to bez ucieczki.
Według mnie jest to dość przeciętny dramat historyczny. Nie dorównuje "Kochanicom Króla" czy też "Niebezpiecznym związkom". Golino zagrała słabo i sztucznie, aktor w roli króla też nie popisał się kunsztem. Oczywiście scenariusz bardzo ciekawy, ale realizacja taka sobie. Oprócz słabej gry aktorskiej niczym nie wyróżniająca się muzyka, jednym słowem taki sobie film. Nie rozumiem tak wysokich ocen tego filmu. Moim zdaniem nie zasługuje na wyższą ocenę niż "5".
Oczywiście każdy ma prawo do swoich odczuć, ale wg mnie Golino i Dalton byli po prostu mistrzowscy. Valeria Golino była niezwykle naturalistyczna, a Timothy Dalton jako król pokazał siłę uczuć króla jako człowieka, a nie tylko jego zachcianki jako władcy, któremu wszystko uchodzi płazem, bo pociąga za sznurki. Niesamowity film, z ogromnym ładunkiem dramatyzmu. Uwielbiam go za każdym razem, gdy go oglądam, a po raz pierwszy obejrzałam "Królewską faworytę" w 2004 roku i pamiętam, że długo nie mogłam zasnąć. Nominacja do Złotej Palmy jak najbardziej zasłużona, powinna posypać się cała moc nagród.