ciekawa no i trafna zwłaszcza metafora. "Królik po berlińsku" to przede wszystkim bardzo dobry i oryginalny pomysł na zrobienie filmu quasidokumentalnego i quasihistorycznego, bo nie jest on do końca ani jednym ani drugim. opowiada historię jaka trwała przez kilkadziesiąt lat w Berlinie - konkretnym miejscu, jednocześnie to miejsce jest idealnym symbolem i papierkiem lakmusowym do całego ówczesnego światowego układu polityczno-społecznego. a żeby było oryginalniej wszystko to zamknięte jest w symbolu... królików. quasi bo i wstawki a la dokumentalne trzeba odbierać z przymrużeniem oka i oczywiście historię króliczego stada także samo. twórcy filmu przy opowiadaniu tej historii o dużym przecież ciężarze gatunkowym zrobili to bardzo swobodnie i nie stroniąc od elementów humorystycznych. brawo!
ja ci dam "napisała"!
mam kompleksy w tej kwestii od kiedy swego czasu pani w sklepie powiedziała "o, jaka ładna dziewczynka" do mamy wiozącej mnie w wózeczku!