PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1157}
7,9 76 013
ocen
7,9 10 1 76013
8,3 32
oceny krytyków
Krótki film o zabijaniu
powrót do forum filmu Krótki film o zabijaniu

Scenariusz

ocenił(a) film na 8

Nie wiem czy powinienem o tym mówić, ale słyszałem od pewnego księdza z zakładu
poprawczego, że ten film jest o historii która na prawdę się wydarzyła, jednak tamten chłopak miał
15 lat i dostał Schronisko i ileś tam lat puchy. Chciałbym żeby ktoś mógł mi to potwierdzić.

Senoom

Otóż to nie jest żadna tajemnica że jest to historia prawdziwego chlopaka z krwi i kosci. Odsylam tu do lektury "za murami poprawczaka" Ryszarda Makowskiego
pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
wawkatarzyna

Fragment wspomnianej książki:

Niewątpliwie jednym z najlepszych i najbardziej przejmujących filmów Krzysztofa Kieślowskiego jest jego - "Krótki film o zabijaniu". Jest on szeroko znany nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Mało kto jednak wie, że jego główny bohater jest postacią autentyczną i że artystycznie przedstawione tam wydarzenia rozegrały się w rzeczywistości. Oczywiście tak znakomity reżyser jak Kieślowski, nie ograniczył się tylko do suchej rejestracji faktów, ale też po mistrzowsku je nieco zagęścił, trochę zmienił i odpowiednio zinterpretował. Jest to przecież film fabularny z wyraźnym przesłaniem, a nie typowy reportaż. Po jego obejrzeniu nie miałem zbyt wielkich wątpliwości co do tego, o kim on mówi i dlaczego. Jednoznacznym potwierdzeniem moich przypuszczeń był też jeden z artykułów dotyczących tego filmu, napisany już po śmierci Kieślowskiego, przez jego scenarzystę. Po jego uważnym przeczytaniu nie miałem już żadnych wątpliwości, że film ten mówi o moim dawnym wychowanku poprawczaka - Waldku, z którym reżyser kilkakrotnie się spotykał we więzieniu, zanim go powieszono. Waldka powieszono, bo wtedy u nas w Polsce wykonywano jeszcze karę śmierci, ale był to już jeden z ostatnich tego typu wykonanych wyroków. Tak się złożyło, że Waldka poznałem trochę lepiej niż wielu innych wychowanków, którzy wraz z nim przebywali przed wieloma laty w naszym, nowopowstałym wówczas zakładzie. Dlaczego? – Bo prowadziłem wtedy kółko fotograficzne, a Waldka bardzo interesowała fotografia i chętnie ze mną pracował w naszej prowizorycznej ciemni. Podobno jego brat był swego czasu zawodowym fotografem i dlatego Waldek na temat fotografii rzeczywiście dosyć dużo wiedział i tak aktywnie się nią zajmował. Przesiedzieliśmy w ciemni niejedną noc i Waldek dużo opowiadał mi o swoim życiu, swoich problemach i... marzeniach, chociaż nie był to chłopak zbyt otwarty i wylewny. Mimo swojej widocznej prostoty był on jednak dosyć inteligentny i potrafił nas czasem zaskoczyć swoimi krótkimi, lecz bardzo celnymi uwagami lub niebanalną refleksją. Dobrze pamiętam, jak po wywołaniu pewnego zdjęcia, długo mu się przyglądał i bardzo ciekawie je zinterpretował. Zdjęcie przedstawiało wysoką skarpę nad Narwią z wyrastającym z niej mocno pochylonym i podłamanym krzewem. Waldek po chwili głębokiej zadumy oddał mi to zdjęcie i powiedział tak: - Panie wychowawco, ja jestem jak to pochyłe drzewko. Albo się kiedyś wygramolę na tą stromą skarpę, albo runę prosto do wody. Nie pamiętam, co mu wtedy odpowiedziałem, ale zapewne szczerze mu życzyłem, aby mu się udało wdrapać na sam szczyt. To czarno - białe zdjęcie, z jego mizerną postacią i z tym podłamanym krzewem na skarpie mam do dziś, tylko Waldka już nie ma..., bo jednak runął prosto w dół. Waldek po kilkumiesięcznym pobycie w naszym zakładzie otrzymał wreszcie regulaminową przepustkę i z dużą radością pojechał do swego domu. Do nas jednak już nigdy nie wrócił. Będąc poza zakładem, dokonał bowiem poważnego napadu rabunkowego, za który wtrącono go do więzienia. Przesiedział tam kilka lat i wyszedł na tzw. wolność. Jednak nie na długo. Pewnego, fatalnego dnia, razem z kolegą, mocno pijani zaatakowali taksówkarza w okolicach Celestynowa pod Warszawą. W filmie Kieślowskiego, taksówkarza atakuje tylko jeden osobnik - bohater tego mocnego filmu. W rzeczywistości było ich jednak dwóch. Taksówkarz był praktycznie bez szans. Napastnicy bardzo się nad nim znęcali, a w końcu go bestialsko zamordowali i wrzucili do wody. żprawa szybko się wydała, została mocno nagłośniona przez media i obaj sprawcy trafili do więzienia. Obaj dostali karę po dwadzieścia pięć lat więzienia (dożywocia wtedy jeszcze u nas nie było), ale pod wpływem bardzo wzburzonej opinii publicznej, generalny prokurator zażądał nadzwyczajnej rewizji i Waldek otrzymał wówczas najwyższy wymiar kary to jest - karę śmierci. Był on recydywistą, więc w przeciwieństwie do swojego kolegi nie skorzystał z prawa łaski. Wyrok wykonano. Czekając na śmierć, Waldek zapewne dużo myślał nie tylko o śmierci, ale i o całym swoim zmarnowanym życiu. Ze swej samotnej celi śmierci Waldek zdążył jeszcze wysłać do naszego zakładu krótki i bardzo przejmujący list. Był on zgodnie z jego życzeniem odczytany publicznie na apelu i zrobił na naszych chłopakach i na nas ogromne wrażenie. Pisał w nim o tym, jak wielką psychiczną męką jest - czekanie na nieuchronną śmierć. Każde stuknięcie w żelazne drzwi jego celi - wywołuje katorgę i paniczny strach, że już idą po niego. Pisze, że marzy o tym, aby się ten koszmar jak najszybciej skończył, a jednocześnie potwornie boi się śmierci i tego, co go czeka po drugiej stronie życia. Waldek w pełni akceptował swój wyrok, gdyż jak to podkreślił, wobec tego taksówkarza zachował się jak bestia, więc powinien zginąć także jak bestia, choć tak bardzo się tego boi i tyle teraz cierpi. Wyjaśnił też, dlaczego wysyła ten list właśnie do naszego zakładu. Po pierwsze, bardzo by chciał jeszcze w swoim życiu zrobić coś dobrego, ale doskonale wie, że nie ma na to już szans, więc pragnie tylko ostrzec naszych wychowanków przed błędami, jakie sam kiedyś popełnił. Okazuje się, że czekając na śmierć Waldek znowu zatęsknił za jakimś dobrem, a może tylko ta odrobina dobra, która ocalała jeszcze w nim, skłoniła go do głosu? Będąc kiedyś u nas w zakładzie, to naturalne dobro jakoś rozwijał i często je okazywał. Głęboko wierzę, że w każdym naszym wychowanku, takie iskierki wrodzonego dobra istnieją i mogą być rozdmuchane w bardzo pożyteczny płomień. Pamiętam, jak kiedyś podczas poważnego motorowodnego wypadku na Narwi, ryzykując własnym życiem, bez wahania rzuciło mi się na pomoc kilku naszych wychowanków. Wśród nich był także chłopak, który wkrótce potem zamordował kilka kobiet i został skazany na śmierć jako bardzo znany łódzki wampir. W nim też drzemało jakieś wrodzone dobro, ale zostało ono doszczętnie zagłuszone przez jego sadystyczne skłonności. Waldek w swoim liście bardzo wymownie przestrzega naszych chłopaków, aby nie marnowali swego młodego życia ani tej wyjątkowej okazji poprawy, jaką daje im ten zakład i aby nigdy nie lekceważyli śmierci. Drugi powód wysłania tego listu właśnie do nas jest dla mnie jako wychowawcy szczególnie wymowny i bardzo przejmujący. Pisze, że wysyła go do Laskowca również dlatego, że to właśnie tu, w naszym zakładzie przeżył on najpiękniejszy kawałek swego życia. No cóż, jeśli tu u nas, za murami i za kratami był faktycznie ten najpiękniejszy kawałek jego życia, to rodzą się proste i bardzo dramatyczne pytania. Jaki był jego rodzinny dom, jacy rodzice, jakie dzieciństwo, jaka szkoła, jacy koledzy i jaka młodość? Jakie też my – wychowawcy, popełniliśmy błędy, że ten chłopak okazał się również dla nas tak wielką resocjalizacyjną klęską? Dlaczego Waldek stał się tak szalenie groźnym przestępcą, dlaczego w swym krótkim życiu zrobił tyle zła i dlaczego... runął w dół, a nie wdrapał się na tą swoją wymarzoną skarpę?

tehautiste

bardzo ciekawe, dzięki za ten fragment

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones