Noir wymieszane z kinem szpiegowskim. Skromna, acz efektowna perełka od Sama Fullera: w szczególności zdjęcia i prowadzenie kamery zasługują tu na uznanie, znajdziemy bowiem w "Pickup..." mnóstwo długich, ale zarazem niezwykle dynamicznych ujęć. W pamięć zapadła mi zwłaszcza scena szamotaniny pod koniec, rozgrywająca się pomiędzy Candy, a jej zleceniodawcą - toż to cudo! Zresztą ogólnie rzecz biorąc, rzecz odznacza się wartką akcją i dużą dawką napięcia, dzięki którym bez problemu można przymknąć oko na pewne naiwności i uproszczenia w fabule. Kolejny dowód na to, że przy małych funduszach można stworzyć kino zdolne do rywalizacji z mainstreamowymi widowiskami.
Warto dodać, bo w ciekawostkach tego zabrakło, że francuscy staliniści, m.in. krytyk filmowy Georges Sadoul, wymusili na dystrybutorze przerobienie francuskiego dubbingu w taki sposób, by komunistyczni szpiedzy stali się handlarzami narkotyków - stąd francuski tytuł, "Port de la Drogue" (narkotykowa przystań).