Pandemia wirusa sars Covid 19 pozwoliła mi obejrzeć "Krainę Miodu", co dało mi poczucie, że mogę biegnąc zatrzymać się, ale biec dalej. Może wreszcie uda mi się ruszyć z kanałem na YouTube i opowiedzieć o filmach obejrzanych podczas 18 i 19 Nowych Horyzontów. Macedoński dokument to przepiękna opowieść o ludzkiej autonomii, sprawczości, godności i istocie koegzystencji. Pełen żalu i radości traktat filozoficzny o pracy, zestawiający relację człowieka z przyrodą i wartości drugiego w jego życiu oraz ich ról w ekosystemie. Przykry obraz stawia potrzebę godności ludzkiej i wzajemny szacunek jako podstawowe czynniki w relacji z drugim człowiekiem. Wiara w synergię nie daje nam zupełnie nic, bo atropocentryzm zabiera co ulotne. Film wcale nie chcę być wielki, ale z tą samą wdzięczności mówi o rzeczach człowieczo małych i ekologicznie dużych. Bolesne przypominienie o tym jak prosty może być kontakt międzyludzki i to zdecydowanie jeden z najbardziej frapujących mnie i przygnębiających kontekstów tej produkcji. Człowiek, czy to dużo? Przecierpiałem lektora na VOD TVP i zerknąłem na inny rodzaj cierpienia.