Film można uznac za nudny, pompatyczny, nadmuchany z łzawym zakończeniem. A jednak dla mnie to o wiele więcej. Począwszy od pierwszych scen, bezkresu Kanady, krajobrazów które przenoszą w świat bez czasu , a przynajmniej z mocno zaburzonym tykaniem zegara, po odkrywanie takich prostych prawd jak zakorzenienie w przyrodzie. I miłości. I nawet jeśli problemy bohaterów czasem wydawały sie jakieś takie niekompatybilne, to jednak takie bywają problemy dla głównych zainteresowanych. Podobał mi się ten film i owszem-łezkę na koniec uroniłam. Może powinnam dodac,że Roy Dupuis to jeden z moich ulubionych aktorów, ale niech to nie zaburzy obrazu, że tylko ze względu na niego obejrzałam ten film do końca....