Zupełnie przypadkowo zobaczyłem w internecie dwie pierwsze minuty japońskiego filmu zatytułowanego Riaru Onigokko (2015). Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, co to dokładnie jest, choć to okraszone wietnamskimi literkami video zaskoczyło mnie szokującym zwrotem akcji i niezwykle dobrym wykonaniem. Szybkie rzucenie okiem w komentarze skierowało mnie na trop: film okazał się być filmem pełnometrażowym, a na jego temat można było znaleźć nieco niepełnych informacji. Nawet trailer był - głupawy kicz zapowiadający durną i dziwną sieczkę.
No dobra, jestem ciekaw co dalej stało się z dziewczyną z filmiku, "obejrzę kilka minut dla beki i wyłączę", pomyślałem...
Film zaintrygował po pierwszych kilku minutach muzyką - delikatnym post-rockiem. Aktorstwo również nie zapowiadało, aby film miał być zwykłą i durną sieczką dla debili. OK, oglądam, wciąga...
Po 40-minucie zacząłem dogłębnie analizować treść, szukać przesłania, domyślać się znaczenia przedstawionych scen i wydarzeń. Zwroty akcji za zwrotami akcji, choć na pierwszy rzut oka idiotyczne, w kontekście pełnego obrazu intrygowały, hipnotyzowały.
I cóż, film, który miał być horrorem gore, okazał się być psychologicznym dramatem o zmaganiu się z depresją i stanami lękowymi. Ostatnie ujęcia filmu nadal... szokują, w sposób, którego się nie spodziewałem.
Czy wszystkie kobiety z dotrą do wymarzonego celu? Czy przełamią swój strach? Tego nie zdradzę. Film polecam.
Trochę więcej na moim blogu: http://stajniakultury.blogspot.com/2015/11/riaru-onigokko-czyli-jak-horror-gore. html
I nie wietnamskimi a japońskimi znaczkami. Mimo iż to daleki wschód to Wietnam a Japonia to zupełnie dwa inne kraje :)
Bardzo dobry film, niesamowicie ciekawa układanka, którą można interpretować na wiele sposobów. Również polecam.
Za muzyke odpowiada zespol Mono, legenda swiatowego post rocka, ktory byl bardzo modny 10 lat temu.
No chyba nie tak przypadkowo natknales sie . Musiales zajrzec na strony poswiecone azjatyckiej kinematografii. A takich osob , stron polskich, wiele nie ma:)
Przypadkowo. Koleżanka wysłała dwuminutowe video umieszczone na facebooku, które raczej miało wyraz "patrzcie jaka beka i zaskakujący plot twist". Azjatyckiej kinematografii nie śledzę, nie licząc kilku konkretnych twórców.
Tak wiec potwierdzlo sie kolejny raz, ze zyciem rzadzi przypadek :) NIe mialem pojecia, ze kobiety tez kreca takie rzeczy:)
W tym najwiekszy urok Shono, ze nie zaszufladkuje sie go nigdy, a rozmawiac o fabule filmu mozna latami :) A i tak bedzie malo:)
trop z depresją jest zbyt naiwny i trzyma się kupy tylko w pierwszej fazie filmu. Moim zdaniem traktuje on bardziej o wadze ludzkich wyborów w świecie kompletnie zdeterminowanym przez przygodność i przypadkowość. Ostatni akt, czyli samobójstwo 'bohaterki' można odczytywać jako krańcowy wyraz wolności w takim świecie.
Również odczytywałbym w ten sposób.
Autorowi (tj. Apophis) polecam inny film od tego samego reżysera, gdzie wątek psychologiczny jest zdecydowanie bardziej rozbudowany: http://www.filmweb.pl/film/Kimyô+na+sâkasu-2005-286638
Ja sie jaram tym co widze, radze wam lepiej nie zaglebiajcie sie w psychike Sono :) Film ogolnie jest o czarodzieju sterujacym ludzmi stworzonych w swojej grze internetowj, moze to byc odniesienie do Boga do czegokolwiek , dawny Sono zafundowalby nam soft porno w tym luzku na koncu, zwlaszcza ze Rinka jest wyuzdana niemka, Sono lagodnieje ale wciaz zachwyca , jesli nie jako calosc to poszczegolne sceny i dialogi sa genialne, przetworzone przez Sono na nowa modle.