nie spodziewałem się, aż tak kiepskiego filmu. Staram się oglądać każde rodzaje filmów począwszy od kina ambitnego i superprodukcji po filmy klasy B i amatorskie produkcje. Spodziewałem się filmu przynajmniej na siódemkę, ale srodze się zawiodłem. Już nawet tani film, ze słabą fabułą i scenariuszem taki jak "Aztecki Tyranozaur" jest lepszy od tego badziewia. Tak naprawdę te oba filmy różnią się tylko tym, że "Książę Waleczny" ma lepszą obsadę i leciał o normalnej porze. Najbardziej w tym filmie wkurzyło mnie to w jaki sposób Anglicy potraktowali legendę o królu Arturze. Nie żebym był jakimś fanem tej historii, ale utożsamiać Anglików z Brytami? To tak jakby zrobić film o Smoku Wawelskim gdzie Szewczyk Dratewka jest Niemcem.