filmuje słabiutkiego Rudnickiego (właśc. Arona Hirschhorna) i oto mamy gotowy przepis na klops po PRL-owsku. Film o niczym i dla nikogo.
Niestety tak. Dla mnie do zapamiętania tylko pulchność Tyszkiewicz. No i Fronczewski.
Tak, tyle to da się wykroić.
Oj Tyszkiewicz piękna kobieta