Jeśli piszecie, że ten film został nakręcony przez/dla fanatyków religijnych, to znaczy, że jesteście wyprani z wszelkich wartości. Pewnie, gdyby Eli niósł w plecaku zamiast Biblii Harrego Pottera, albo Kod da Vinci, to byście się nad tym rozpływali i szukali na siłę sensu, którego najwidoczniej brakuje w waszym plastikowym życiu. Film jest bardzo interesujący, dobrze zrobiony, a przede wszystkim zmusza do refleksji nad tym, w jakim kierunku zmierza nasza cywilizacja. Ale żeby się z tą refleksja zmierzyć, trzeba mieć coś w głowie i w sercu, a nie tylko powtarzac głupie slogany domorosłych "humanistów"... "Księga ocalenia", niż większość dzieł o postapokaliptycznym świecie - ogólnie nie jest to typowy film s-f. Jeśli ktoś spodziewa się dwóch godzin strzelaniny, roznegliżowanych panienek, super maszyn, laserów i innych odjechanych w kosmos rzeczy, to się zawiedzie. Dlatego na pewno nie jest to film dla wszystkich: potrzeba do niego umiejętności dostrzegania piękna nie tylko w żwawej akcji i cudownych widokach - w "Księdze ocalenia" nie ma przerostu formy nad treścią; a akcja, choć nie jest typowo wartka, to bardzo wciągająca. Oczarowały mnie też wspaniałe, oryginalnie zrobione zdjęcia i świetnie dobrana muzyka. Wszyscy, którzy twierdzą, że w tym filmie brak logiki i głębszego sensu, są w błędzie. To absolutne arcydzieło pod względem symboliki, od której roi się w tym filmie, trzeba tylko uważnie oglądac i umiec ją dostrzec. Nie trudno zgadnąć, że cały film był jedną wielką metaforą, dlatego też nie opłaca się patrzeć na to w taki sposób - skąd mieli paliwo, dlaczego to, a dlaczego tamto, jak to możliwe... nie o to chodzi. Film jest świetny. Oglądałam 2 razy i zapewne sięgnę po niego kolejnych kilka razy. Wymagające kino, niewątpliwie.