Film ogólnie świetny, bardzo mi się podobał. Nawet dla sceptyków teizmu, pokazuje
ponadczasową siłę wiary.
Pozycja nie ma większych 'defektów' pod kątem realizmu. Jedyne które rzuciły mi się w oczy:
- okulary - 30 lat od katastrofy, i tyle samo lat nikt nie produkuje nowych szkieł, a ~70 %
bohaterów ma szkła jak prosto od optyka bez ani jednej ryski
- słoneczko - skwar, bezludne pustkowia, a trafiają się osoby które są blade jak ściana, a
zdecydowana większość nie nosi w ogóle śladów opalenizny. Czyżby wszyscy mieli kremy z
filtrem?
- wędrówka w dzień - trochę związane z powyższym, generalnie w takich warunkach wędruje
się nocą, zwłaszcza podczas pełni (jaka była gdy ukrywali się w kominach chłodniczych), za
dnia traci się za dużo wody przez nadmierne pocenie, a wydaje się że nawet wędrówka w
samo południe nie sprawia problemów
Ale i tak 9/10 za przesłanie ;)
Nie wiem w jaki sposób ukazuje ten film ponadczasową siłą wiary, bo ja tego przesłania nijak nie kupuje. Identyczna sytuacja miałaby miejsce, gdyby sami sobie wymyślili boga - skoro starego i tak nikt nie pamięta. A że większość ludzi, żeby widzieć sens w życiu potrzebuje jakiejś siły wyższej i dążeniu do niej, to nic nowego i odkrywczego.
Wartość zapisu jest jednym z kluczowych aspektów książek, w końcu to nośnik zapisu był on potrzebny w dużej mierze bo Carnegie nie był aż tak obkuty jak Eli.
Jednakże chodziło bardziej o symbol, sentymentalizm i element kultu dla mieszkańców miasta który chciał zapewnić Carnegie w swoich niecnych planach.
Element kultu moim zdaniem można stworzyć nawet wokół pustej książki - dopóty, dopóki nikt nie pozna jej prawdziwej zawartości, nie uważasz?
No tak w pełni się zgadzam, ale on chciał mieć 2w1 bo jeszcze potrzebował "broni" pod postacią słów :)
Ja dodam jeszcze coś co mi się w oczy rzuciło pod koniec filmu, mianowicie ilość stron Biblii, nie chodzi mi o drukowaną ale o tą pisaną przez tego siwego (nie wiem jak się nazywał), to co spisał zajmowało cały dosyć spory stół, trochę za dużo jak na jedną Biblie.
Nie pamiętam dokładnie, ale należy wziąć pod uwagę że pismo pisane odręcznie jest o wiele mniej wydajne od maszynopisu, zwłaszcza jak ktoś pisze rozwlekle :)
wg mnie to nawet gdybym sam to pisał (a moje pismo jest naprawdę Wielkie:) to by mniej wyszło.
http://www.youtube.com/watch?v=kdEfwRdJpF0